poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Przypowieść kwietniowa





Mądrość Zen



Niedaleko Tokio żył wielki samuraj. Kiedy się zestarzał, poświęcił się nauczaniu młodych buddyzmu Zen. Mówiono jednak, że pomimo podeszłego wieku był w stanie pokonać każdego przeciwnika.


Pewnego wieczoru odwiedził go młody wojownik zupełnie pozbawiony skrupułów. Był on również znany ze swojej techniki prowokacji. Najpierw czekał na pierwszy ruch przeciwnika, a potem dzięki wyjątkowej bystrości umysłu oceniał popełnione przez niego błędy 

i przypuszczał nagły kontratak. Nigdy jeszcze nie przegrał żadnej walki. Wiele słyszał o sławie samuraja i udał się na spotkanie z nim z zamiarem pokonania go i umocnienia własnej reputacji.



Pomimo protestów swoich uczniów stary samuraj przyjął wyzwanie wojownika. Kiedy ludzie zgromadzili się na placu, młody człowiek zaczął obrażać starego nauczyciela.
Rzucał w niego kamieniami, pluł mu w twarz, obsypywał obelgami jego i jego przodków, nie przebierając w słowach. Przez wiele godzin robił wszystko co w jego mocy, aby wyprowadzić samuraja z równowagi, ale starzec pozostał niewzruszony.


Pod wieczór porywczy wojownik wycofał się, wycieńczony i poniżony. Uczniowie, rozgoryczeni faktem, że ich nauczyciel nie zdołał odpowiedzieć na wyzwiska i prowokacje młokosa, spytali:

— Jak mogłeś znosić takie upokorzenia? Dlaczego nie podjąłeś ryzyka, nawet gdybyś miał przegrać tę walkę? A ty nawet nie wyciągnąłeś miecza i pokazałeś się nam jako tchórz.
— Jeśli ktoś przychodzi do ciebie z podarunkiem i ty go nie przyjmujesz, to do kogo wtedy należy ten prezent? — spytał samuraj.
— Do darczyńcy — opowiedzieli uczniowie.
 To samo dotyczy zawiści, złości i obelg — rzekł ich nauczyciel.
Jeśli nie są przyjęte, pozostają własnością osoby, która nosi je w sobie.


                                                        P.Coelho ''Wojownik Światła"


P.S.

Posądzono mnie, że nie umiem walczyć o siebie, bo nie odpowiadam na wulgarne zaczepki ze strony pseudobliskich.
Mówiono mi, że powinnam bronić siebie, reagować, wykłócać się, udowadniać swoje racje.
A ja spokojnie pytałam - Po co zużywać na nich energię? Po co udowadniać komuś coś, czego i tak nie pojmie... Lepiej przemilczeć,  nie zawracać sobie nim/nią głowy, tyle jego/jej - ile się naślinił/a.

Dziś wielką radość zrobiło mi przeczytanie tej przypowieści Paulo Coelho, postanowiłam zatem się z Wami nią podzielić. Utwierdziła mnie w przekonaniu, że należy odpuszczać sobie takich "Darczyńców".  Odpuszczajmy sobie więc!

Ja sobie odpuściłam i jest mi z tym BARDZO DOBRZE!!! 
Moje powietrze jest lżejsze i od razu lepiej się oddycha!!!

       
                          

1 komentarz:

  1. To mądre postępowanie. Nie ma co zaprzątać sobie głowy zeszmaciałymi kreaturami bez krzty rozumu, których inteligencja z powodzeniem zmieściłaby się na czubku szpilki.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawienie swoich odczuć...spostrzeżeń...myśli...