Przypowieści




Przypowieści to znalezione, wyczytane krótkie opowiastki innych Autorów. 

One mnie zachwyciły, wzruszyły, zatrzymały 
na dłużej... 


I aby nie umknęły, gdzieś po drodze zapisuję je na swoim blogu dla siebie i dla Was...

Byście i Wy zwrócili na nie uwagę, by  Was zachwyciły, wzruszyły, zatrzymały na dłużej...

Aby wzmocnić ich znaczenie będę wstawiać je raz w miesiącu jako Przypowieść danego miesiąca.


                          


Przypowieść czerwcowa


Sklep z marzeniami

Na peryferiach Wszechświata znajduje się mały sklepik.
Szyldu dawno już nie ma, został zdmuchnięty przez kosmiczny huragan. Nowego szyldu właściciel sklepu nie powiesił, ponieważ wszyscy okoliczni mieszkańcy wiedzą przecież, że sklep sprzedaje marzenia.



Na drzwiach sklepu wisi tabliczka:
„Jeśli Twoje życzenie nie zostało spełnione, to znaczy, że jeszcze nie zapłaciłeś”.

Asortyment jest bardzo bogaty – można tu kupić praktycznie wszystko. Jacht, dom, małżeństwo, posadę prezesa korporacji, pieniądze, dzieci, dobrą pracę, duży biust, medal olimpijski, samochody, drużyny piłkarskie, władzę, sukces i wiele innych dóbr.

W sprzedaży nie ma jedynie Życia i Śmierci – ich dystrybucją zajmuje się Centrala znajdująca się w innej Galaktyce.

Każdy klient, który wchodzi do sklepu (bo są też tacy, którzy ani razu nie weszli i do tej pory siedzą na tyłku i zajmują się chceniem) w pierwszej kolejności pyta o cenę swojego marzenia. 

 A ceny są różne...

Wymarzona praca na przykład, kosztuje rezygnację ze stabilności i przewidywalności, gotowość do samodzielnego planowania  i organizowania własnego życia, wiarę we własne siły oraz pozwolenia sobie na taką pracę, jaką kochasz, a nie taką, jaka się nawinie.

Władza ma nieco wyższą cenę: trzeba zrezygnować z pewnych swoich przekonań, nauczyć się znajdować do wszystkiego racjonalne wytłumaczenie, umieć odmawiać, znać swoją wartość (a powinna ona być wysoka), pozwalać sobie na mówienie „ja”, wyrażać własną opinię, niezależnie od akceptacji czy dezaprobaty otoczenia.


Niektóre ceny wydają się dość dziwne: małżeństwo można otrzymać w zasadzie za bezcen, natomiast szczęśliwe życie kosztuje bardzo drogo – wymaga osobistej odpowiedzialności za własne szczęście, umiejętności cieszenia się życiem, znajomości swoich celów, rezygnacji z dążenia by wszystkim dogodzić, doceniania wszystkiego co się ma, pozwolenia sobie na bycie szczęśliwym, świadomości własnych zalet, rezygnacji z bonusu „ofiary”, ryzyka utraty niektórych znajomych…

Nie każdy klient, który wchodzi do sklepu, jest gotów, aby od razu kupić marzenie. Niektórzy, gdy widzą cenę, natychmiast wychodzą. Inni stoją w zadumie, licząc swoje zasoby i zastanawiając się, skąd wziąć więcej środków. Czasem ktoś skarży się, że ceny są za wysokie i prosi właściciela o rabat albo pyta, kiedy będzie wyprzedaż.

Są też tacy, którzy wyciągają z kieszeni wszystkie swoje oszczędności i odbierają marzenie, zapakowane w piękny szeleszczący papier. Są zawsze odprowadzani wzrokiem przez zazdrosnych klientów, którzy szepczą złośliwie, że właściciel sklepu to na pewno ktoś z rodziny i marzenie dostali pod ladą, po znajomości.

Właściciela sklepu dawno już proszono, aby obniżył ceny, co zwiększyłoby liczbę klientów. Ale takie postulaty za każdym razem spotykały się z odmową, bowiem właściciel uważa, że to obniży jakość marzeń.

Kiedy pytano go, czy nie obawia się bankructwa, mówił, że nigdy nie zabraknie śmiałków, gotowych ryzykować i zmieniać swoje życie, rezygnując z nawyków i bezpiecznej przewidywalności, zdolnych do wiary w swoje marzenia, mających dość sił i środków, by zapłacić za ich realizację…”


                                                                                autor nieznany



P.S.

Ja dziś śmiało mogę powiedzieć o sobie, że jestem jednym z nich i jest mi z tym dobrze :)

                                                          






Przypowieść majowa

Pewnego razu Uczeń podszedł do swego Mistrza siedzącego w zamyśleniu na pniu starego spróchniałego dębu i zadał mu pytanie:

- Mistrzu, kto to jest przyjaciel???

- Przyjaciel to człowiek, który cieszy się Twoim sukcesem i martwi się Twoją porażką. To człowiek, który pomoże Ci w potrzebie i nie będzie żądał niczego w zamian. To człowiek, który będzie płakał razem z Tobą i razem z Tobą się śmiał. To człowiek, który będzie z Tobą nie tylko w dobrych chwilach, ale i w tych złych. To człowiek, który potrafi zrozumieć Ciebie nawet, gdy Ty siebie nie zrozumiesz. To człowiek, który się od Ciebie nie odwróci, gdy wszyscy inni już odejdą.

Uczeń usiadł obok Mistrza i zaczął się zastanawiać nad tym co usłyszał. Różne myśli kłębiły mu się w głowie, i w końcu ponownie zapytał:

- To w takim razie kim jest osoba, która Mnie kocha, bo ja właśnie tak jak opisałeś wyobrażałem sobie kogoś, kto Mnie będzie kochał? Jaka więc jest różnica?

- Taka, że człowiek, który Cię kocha nigdy nie zwróci się przeciwko Tobie, nawet jeżeli go zranisz. Były przyjaciel potrafi być największym wrogiem. Widzisz ten pień dębu na którym siedzimy?

– Tak Mistrzu, ale co to ma wspólnego z moim pytaniem?

- Ten, który Cię będzie kochał będzie jak dąb, a Ty będziesz jak ziemia, która pozwala mu rosnąć. Nawet jak go zetną, to zawsze pozostaną korzenie, które będą Was łączyć.

 autor nieznany


P.S.

Przyjaźń, Przyjaciel znaczy dla nas tak wiele, często jej szukamy,wyczekujemy z utęsknieniem, a Ona, On tak po prostu  przychodzi, by zostać na zawsze, być z nami mimo wszystko i wszystkich! I tak jak w tej przypowieści kocha nas i nic nie jest w stanie tego zmienić.

Ale bywa jakże często, że zwykłą znajomość nazywamy tym imieniem i potem przeżywamy rozczarowania przez złe  ulokowane uczucia miłości,  zaufanie, wiarę... 

Życie poddaje próbie nie tylko nas ale i nasze uczucia, które odczuwamy - sprawdza ich siłę. Jeśli przetrwają burze, oziębienia, zawirowania - zostaną niezmienione jest to najprawdziwsze uczucie Przyjaźni.




Już dzisiaj wiem, kto jest moim Prawdziwym Przyjacielem,  kto był ze mną w mojej biedzie, chorobie, podnosił z ziemi,    pomógł pozbierać porozsypywane kawałki i skleić w całość,  rzucał wszystko, by przybiec do mnie, pozostał ze mną do końca, wierząc we mnie choć ja sama wątpiłam, pomógł odzyskać wiarę, nadzieję w lepsze dni. 


Wiem, kto mnie kocha i jest moim Dębem !!!

♥♥ Dziękuję Moim Dębom a także Brzozie ♥♥ 
- Ja Wierzba









Przypowieść kwietniowa


Mądrość Zen

Niedaleko Tokio żył wielki samuraj. Kiedy się zestarzał, poświęcił się nauczaniu młodych buddyzmu Zen. Mówiono jednak, że pomimo podeszłego wieku był w stanie pokonać każdego przeciwnika.


Pewnego wieczoru odwiedził go młody wojownik zupełnie pozbawiony skrupułów. Był on również znany ze swojej techniki prowokacji. Najpierw czekał na pierwszy ruch przeciwnika, a potem dzięki wyjątkowej bystrości umysłu oceniał popełnione przez niego błędy 

i przypuszczał nagły kontratak. Nigdy jeszcze nie przegrał żadnej walki. Wiele słyszał o sławie samuraja i udał się na spotkanie z nim z zamiarem pokonania go i umocnienia własnej reputacji.


Pomimo protestów swoich uczniów stary samuraj przyjął wyzwanie wojownika. Kiedy ludzie zgromadzili się na placu, młody człowiek zaczął obrażać starego nauczyciela.
Rzucał w niego kamieniami, pluł mu w twarz, obsypywał obelgami jego i jego przodków, nie przebierając w słowach. Przez wiele godzin robił wszystko co w jego mocy, aby wyprowadzić samuraja z równowagi, ale starzec pozostał niewzruszony.


Pod wieczór porywczy wojownik wycofał się, wycieńczony i poniżony. Uczniowie, rozgoryczeni faktem, że ich nauczyciel nie zdołał odpowiedzieć na wyzwiska i prowokacje młokosa, spytali:

— Jak mogłeś znosić takie upokorzenia? Dlaczego nie podjąłeś ryzyka, nawet gdybyś miał przegrać tę walkę? A ty nawet nie wyciągnąłeś miecza i pokazałeś się nam jako tchórz.
— Jeśli ktoś przychodzi do ciebie z podarunkiem i ty go nie przyjmujesz, to do kogo wtedy należy ten prezent? — spytał samuraj.
— Do darczyńcy — opowiedzieli uczniowie.
 To samo dotyczy zawiści, złości i obelg — rzekł ich nauczyciel.
Jeśli nie są przyjęte, pozostają własnością osoby, która nosi je w sobie.

                                                        P.Coelho ''Wojownik Światła"


P.S.

Posądzono mnie, że nie umiem walczyć o siebie, bo nie odpowiadam na wulgarne zaczepki ze strony pseudobliskich.
Mówiono mi, że powinnam bronić siebie, reagować, wykłócać się, udowadniać swoje racje.
A ja spokojnie pytałam - Po co zużywać na nich energię? Po co udowadniać komuś coś, czego i tak nie pojmie... Lepiej przemilczeć,  nie zawracać sobie nim/nią głowy, tyle jego/jej - ile się naślinił/a.

Dziś wielką radość zrobiło mi przeczytanie tej przypowieści Paulo Coelho, postanowiłam zatem się z Wami nią podzielić. Utwierdziła mnie w przekonaniu, że należy odpuszczać sobie takich "Darczyńców".  Odpuszczajmy sobie więc!

Ja sobie odpuściłam i jest mi z tym BARDZO DOBRZE!!! 
Moje powietrze jest lżejsze i od razu lepiej się oddycha!!!

       
                          






Przypowieść marcowa



Mała Mary była na plaży ze swą matką.
 - Mamusiu, mogę pobawić się w piasku?
 - Nie kochanie. Tylko sobie pobrudzisz swoje czyste ubranie.
 - Mogę pobrodzić w wodzie? - Nie. Zamoczysz się i zaziębisz.
 - Mogę się pobawić z innymi dziećmi?
 - Nie. Zgubisz się w tłumie.
 - Mamusiu, kup mi loda.
 - Nie. Szkodzą ci na gardło.


Mała Mary zaczęła płakać. Matka odwróciła się do kobiety, 
która stała w pobliżu i powiedziała:
-   Na miłość boską! Czy widziała pani, kiedy takie znerwicowane dziecko?

                                   autor: Anthony de Mello




P. S.

Czyli - byłam dzieckiem znerwicowanym...

Teraz jestem opętana przez diabła, bądź manipulowana – te dwie wersje są używane przez moją matkę, która się odwróciła i tak właśnie rozpowiada o mnie innym kobietom...

A ja po prostu w końcu nareszcie już nie płaczę i zaczęłam żyć swoim życiem! Zaczęłam żyć po swojemu!



Są takie obrazy - obrazy przeklęte, mające w sobie klątwę...

Podobny obraz 'Płaczącej dziewczynki' autorstwa C. Paulini (tu namalowany przez Dalię) dostałam na 13-te urodziny od swojej matki, a który stał się dla mnie przekleństwem - od tamtego momentu ciągle pamiętam siebie tylko płaczącą.... 
...Świat zawirował i zmieniło się moje życie w wieku 14 lat umiera mi tato, a moja matka łamie nogę i pozostaje w łóżku przez pól roku. Ja muszę szybko przejąć obowiązki domowe i opiekować się młodszym bratem...  A potem jest już tylko gorzej... gorzej... 


Któregoś razu... 
Podczas odwiedzin ciocia, weszła do mojego pokoju i gdy go tylko zobaczyła, natychmiast kazała mi  zdjąć. Powiedziała mi, że stanowi on mój wizerunek i odzwierciedla moje życie. I, że strasznie ją przeraził.

Zdjęłam, go ze ściany i wsadziłam głęboko do szafy, jakoś nie miałam serca go wyrzucić... 

Nie zdawałam sobie sprawy, że jego moc dalej działa, i dlatego nadal miałam smutne życie... 
Niestety, ten obraz długo, zbyt długo trzymałam w szafie za nim 
ze swym przekleństwem wylądował na śmietniku!







Przypowieść lutowa


Piorun



W czasie niedzielnej Mszy św. nagle rozpętała się gwałtowna burza. Piorun uderzył w dzwonnicę i wstrząsnął murami kościoła, w którym było pełno ludzi. Celebrans widocznie przerażony, zwrócił się do wiernych:

- "Przerwijmy na chwilę Mszę świętą i pomódlmy się..."


                                                  Bruno Ferrero



P.S.

Przyzwyczajenie robi swoje, ba już nawet nie wie się, co się robi i po co się to robi.

Mówi się też, że - „Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka”.

A druga natura to przecież Ty sam, czy nie zatraciłeś się 
w niej? Czy nie zawładnęła Tobą? Robisz coś, bo? 
No właśnie znasz odpowiedź?

Bywa jakże często, iż przyzwyczajenie zmienia się w rutynę 
i przestajesz się nad tym zastanawiać, myśleć, stajesz się robotem, niewolnikiem swoich czynności, zachowań.

Aż, któregoś dnia budzisz się jak ze stuletniego snu i jesteś zaskoczony, że tyle czasu umknęło Ci przez palce, że pozwoliłeś przespać swojej drugiej naturze swoją pierwszą - tą najważniejszą. Tą w której Ty sam, Twoje uczucia, Twoje zamierzenia, cele, ideały były priorytetami, by przeżyć to jedyne życie szczęśliwie, w poczuciu zadowolenia z siebie 
i świata otaczającego.

Jeśli jednak jeszcze śpisz – to zbudź się z zimowego snu – wiosna już blisko, Twoje Odrodzenie też może z nią przyjść 
i zakwitnąć w nowym życiu. Życie to ruch, to nieustane zmiany, nie ma w nim miejsca na przyzwyczajenie!

Jeśli już zbudziłeś się – to gratuluję przetarcia powiek 
i ujrzenia wszystkiego na nowo! Prawda, że warto było?

Jeśli zaś nigdy nie zasnąłeś – to jesteś Szczęściarzem i tak trzymaj!!



A teraz z innej beczki:

Co się tyczy modlenia i chodzenia do kościoła.

Jedna kobieta chodzi do kościoła, co niedziela, co większe uroczystości kościelne i modli się o... – no właśnie o co?

Podobnież o nawrócenie córki, bo szatan ją opętał... 
Bo odważyła się zerwać z przyzwyczajeniem, które ją zabijało i zachciało jej się być szczęśliwą. Bo nareszcie nie robi wszystkiego dla innych, zrobiła coś dla siebie. Przestała żyć w zakłamaniu.

Kobieta bardzo wierząca, klęczy przed obrazem modli się 

o nawrócenie... a sama swoje dziecko odtrąciła, bo nie jest takie jak ona, bo ma inne zdanie, bo wyłamało się z ramek, bo uwolniło się z kajdan nieszczęśliwego małżeństwa.

Kobieta modli się prosi dobrego Boga o pomoc dla kogo? Skoro sama porzuciła swoją córkę w potrzebie, nie była 
z nią, przy niej w najtrudniejszych chwilach, nie uznała jej prawd, choć o nich wiedziała, ba nawet sama o nich nieraz mówiła.... ale przecież tylko mówiła... 

To jak ma się do tego jej wiara w Boga, w jej prośby, modlitwy? Nie uwierzyła przecież własnemu dziecku... 
a ono prosiło łzami zalewając, że wiele już wycierpiało
i dłużej już nie może... bo umiera.... A ona nie uwierzyła, czy zwyczajnie nie chciała uwierzyć?

Ta kobieta zarzeka się w imię Matki Przenajświętszej, że jest dobrą matką, że ona chciała dobrze. Po czym dzwoniąc po całej rodzinie szukała usprawiedliwienia, zrozumienia, oczerniając coraz mocniej swoje dziecko opowieściami, jak to córkę szatan opętał, jak to zatraciła się w zło...



Piorun... Piorun uderzył... 
Przerwij już swoje modlitwy kobieto!

Piorun... Piorun uderzył z twoich kobieto ust!

Został popiół miłości i na zawsze stracona wiara w matczyne serce, które kocha ponad wszystko i nigdy się nie wyrzeka swojego dziecka....






Przypowieść styczniowa


     Król francuskich żab postanowił wydać córkę za mąż. Ponieważ było to jego jedyne dziecko, więc za wszelką cenę chciał ją mieć przy sobie. Niestety tradycja, 
a także doradcy królewscy nakazywali podjąć jak najszybsze kroki celem znalezienia małżonka dla pięknej żabiej księżniczki.

    Król wpadł na pomysł ogłoszenia turnieju, którego zwycięzca miałby poślubić księżniczkę. Przewrotność pomysłu polegała na niemożliwym do wykonania zadaniu turniejowym. W całym żabim królestwie pojawiły się więc afisze
z informacją, że ten kto pierwszy wejdzie na ... Wieżę Eiffla ten poślubi piękną księżniczkę. 

     W żabim świecie zawrzało: przecież to zadanie jest niewykonalne dla części gatunku ludzkiego, który stworzył to monstrum, więc jakie szanse mają małe żabki?! ... żadnych!!! Większość żabich amatorów zrezygnowała na starcie. Znalazło się jednak kilku śmiałków, którzy stwierdzili, że muszą spróbować.


     Pod wieżą zebrało się mnóstwo kumkających gapiów. Turniej rozpoczęto. Kilkunastu śmiałków sam widok olbrzyma tak przeraził, że wycofali się nie pokonując nawet pierwszego stopnia. Kilku innych po pokonaniu paru stopni spojrzało w górę i po jednomyślnym - „Niemożliwe!” - wrócili do tłumu. Dwóch doszło już na trzecie piętro, ale zarówno widok w górę jak i w dół był przytłaczający, a i zgromadzeni „kibice” coraz głośniej krzyczeli, że jest to niemożliwe ... poddali się. 

     Jednemu udało się pokonać ok. 0,1 dystansu. Spojrzał na twarze tłumu zgromadzonego pod wieżą – wszystkie krzyczały: „to niewykonalne”. Spojrzał
w górę – w tym pochmurnym dniu szczyt Wieży Eiffla był ledwie dostrzegalny. Głos wewnętrzny dopełnił reszty – zszedł przegrany.

     Król już zacierał ręce gdy nagle z tłumu pod wieżą wyłonił się kolejny śmiałek. Nieśmiało podszedł do pierwszego stopnia prowadzony zrezygnowanymi okrzykami gapiów: „odpuść sobie!”, „to niewykonalne!”. 

     Pierwszy stopień ... pierwsze piętro ... już pokonał pierwszą połowę dystansu. Wolno, w swoim własnym tempie, konsekwentnie podążał do góry. Tłum wciąż krzyczał: „zejdź, szkoda twojego czasu!”, „nikt nie jest w stanie wejść na szczyt”. Ostatnie piętro ... ostatni schodek – jest!, udało się! Pozostała już tylko droga z powrotem po odbiór nagrody – ślicznej królewny.

     Na dole okrzyki, zbiegło się pełno żabich dziennikarzy: „jak ci się to udało?”, „zrobiłeś coś co było niewykonalne – jak?”, „przecież widziałeś poprzedników, którzy schodzili zrezygnowani, słyszałeś co mówili, widziałeś jak wielka jest wieża
i jak wiele trudu cię czeka, słyszałeś zrezygnowane komentarze zgromadzonych – jak, słyszysz, jak ci się to udało!?"

     Bohater uśmiechał się tylko milcząco. Nagle ktoś z tłumu krzyknął: „On nic nie słyszał - od urodzenia nie słyszy!” ..."


"Podążaj za marzeniami "Arkadiusz Śmigielski

P.S.

Myślę, że po przeczytaniu tej przypowieści większość z Was uwierzyło w swoje możliwości i podąży ku spełnianiu swoich Marzeń!!!  Powodzenia!!!

I będziecie też pamiętać, że bycie czasem głuchym na innych nie jest czymś złym,
i nie jest też ich lekceważeniem  jak nas w domu, w szkole, religii uczono.
To, czasami wręcz jedyna możliwość na nie zatracenie siebie, i znalezienie swojego - tylko Swojego Szczęścia w tym świecie.

                    






***Przypowieść XII***



Życie to podróż w nieznane...
Życie nie jest niczym innym jak podróżą pociągiem: składającą się z wsiadania i wysiadania, naszpikowanym wypadkami, przyjemnymi niespodziankami oraz głębokimi smutkami.

Rodząc się, wsiadamy do pociągu i znajdujemy tam osoby, z którymi myślimy być zawsze podczas naszej podróży: naszych rodziców. Niestety, prawda jest inna. Oni wysiadają na jakiejś stacji pozbawiając nas swojej czułości, przyjaźni i niezastąpionego towarzystwa. Jednak to nie przeszkadza, by wsiadły inne osoby, które staną się dla nas bardzo szczególne. Przybywają nasi bracia, przyjaciele 
i cudowne miłości.




Wśród osób, które jadą tym pociągiem, będą takie, które robią sobie zwykłą przejażdżkę, takie, które wywołują w podróży tylko smutek... oraz takie, które krążąc po pociągu będą zawsze gotowe do pomocy potrzebującym.
Wielu wysiadając pozostawi ciągłą tęsknotę... 
Inni przejdą tak niezauważenie, że nie zdamy sobie sprawy, że zwolnili miejsce.

Ciekawe jest, że niektórzy pasażerowie, którzy są przez nas najbardziej ukochani, zajmą miejsca 
w wagonach najbardziej oddalonych od naszego. Dlatego będziemy musieli przebyć drogę oddzielnie, bez nich. Oczywiście, nic nam nie przeszkadza, by
w trakcie podróży porozglądać się - choć z trudnością - po naszym wagonie i dotrzeć do nich... Ale niestety, nie będziemy już mogli usiąść przy ich boku, ponieważ miejsce to będzie już zajęte przez inną osobę.

Nieważne; ta podróż właśnie tak wygląda: pełna wyzwań, marzeń, fantazji, oczekiwań i pożegnań... Ale nigdy powrotów.



A zatem, odbądźmy naszą podróż w możliwie najlepszy sposób. Próbujmy zawierać znajomości 

z każdym pasażerem szukając w każdym z nich ich najlepszych cech. Pamiętajmy, że zawsze w jakiejś chwili w podróży oni mogą bełkotać 

i prawdopodobnie będziemy musieli ich zrozumieć... Ponieważ nam również wiele razy będzie plątać się język i będzie ktoś, kto nas zrozumie.


Wielka tajemnica na końcu polega na tym, że nigdy nie będziemy wiedzieć na jakiej stacji wysiadamy, ani gdzie wysiądą nasi towarzysze, ani nawet ten, który zajmuje miejsce przy naszym boku.
Zastanawiam się, czy kiedy wysiądę z pociągu, poczuję nostalgię... Wierzę, że tak. Oddzielić się od niektórych przyjaciół, z którymi odbywałem podróż będzie bolesne. Pozwolić, by moje dzieci pozostały same, będzie bardzo smutne. Ale chwytam się nadziei, że kiedyś przybędę na stację główną
i zobaczę jak przybywają z bagażem, którego nie posiadali przy wsiadaniu. Uszczęśliwi mnie myśl, że współpracowałem przy tym, by ich bagaż rósł 
i stawał się bardziej wartościowy.

Mój przyjacielu, sprawmy, by nasz pobyt w tym pociągu był spokojny i wart starań. Róbmy tak, by gdy nadejdzie chwila wysiadania, na naszym pustym miejscu pozostała tęsknota i miłe wspomnienia dla tych, co kontynuują podróż. Tobie, gdyż jesteś częścią mojego pociągu, życzę: Szczęśliwej podróży.


Niestety nie znam autora, ubolewam nad tym mocno, ale kiedyś dawno, dawno temu krążyło po mailach jak łańcuszek 






Moi Najukochańsi  - Niechaj Wspólna Podróż przebiega Nam dalej w miłości, szczęściu, zdrowiu 

i radosnej atmosferze. Raduję się, że jedziecie ze mną w jednym przedziale i niechaj ta podróż trwa jak najdłużej dla NAS!!!







***Przypowieść XI***


Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka. Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać. Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem.

Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą 
i zapytała:

-Kim jesteś??



Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały:



- Ja? … Nazywają mnie smutkiem.

- Ach! Smutek! – zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.

- Znasz mnie? – zapytał smutek niedowierzająco.

- Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.
- Tak sądzisz …, zdziwił się smutek, to dlaczego nie uciekasz przede mną ? Nie boisz się?
- A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły? Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka. Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?
- Ja … jestem smutny.- odpowiedział smutek łamiącym się głosem.

Staruszka usiadła obok niego.

- Smutny jesteś ? – powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową.
- A co Cię tak bardzo zasmuciło?

Smutek westchnął głęboko. Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać? Ileż razy już o tym marzył.

- Ach, … wiesz …, zaczął powoli i z namysłem, najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi 
i towarzyszyć im przez pewien czas. Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Boją się mnie jak morowej zarazy. 

I znowu westchnął… Wiesz …, ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić. Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać. 
A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności.
Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału. Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać. I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane.   Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez.
Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności.

- Masz rację – potwierdziła staruszka – ja też często widuję takich ludzi.

Smutek jeszcze bardziej się skurczył. 

- Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi. Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą. Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany. Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy. Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany, która co pewien czas się otwiera. A jak to boli! Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany. Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał. Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem. Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia – Smutek zamilkł. 

Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze, potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem. Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie.

- Płacz, płacz smutku – wyszeptała czule. Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił. Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam. Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona. 

Smutek nagle przestał płakać. Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:

- Ale … ale kim Ty właściwie jesteś?
- Ja? – zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko jak małe dziecko.

JA JESTEM



autor niestety nieznany



P.S.

Ona jest zawsze z nami, nawet gdy jej nie dostrzegamy! 

Jest z nami, bo to właśnie dzięki niej widzimy słońce w nasze najbardziej pochmurne dni!! To dzięki niej czekamy na lepsze jutro !!

A gdy zdaje nam się to najgorsze, że odeszła już to:
przychodzi do nas w Przyjacielu, który podaje nam rękę i podnosi na duchu... 

Przychodzi w uśmiechu, słowie, gestach życzliwych nieznajomych...

    Pamiętajmy - Nadzieja jest zawsze z nami ! 


Ktoś już powiedział "Nadzieja umiera ostatnia", 
czyli nigdy przed nami !!!  


                                                                    Ludwika







***Przypowieść X***





20 Dolarów

Dobrze znany mówca rozpoczął seminarium trzymając w ręku dwudziestodolarowy banknot. Do dwustu osób na sali skierował pytanie:
- Kto chciałby dostać ten banknot?”
Ludzie zaczęli podnosić ręce. Spiker powiedział :
- Mam zamiar dać ten banknot jednemu z was, ale najpierw pozwólcie że coś zrobię”  i  zaczął miąć banknot. Pokazał zgnieciony banknot
i  zapytał:
” – Kto w dalszym ciągu to chce ? ”
Ręce znowu się podniosły.
- A gdybym zrobił to?” – zapytał mówca i rzucił banknot na ziemię . Podeptał go butami i podniósł, był pomięty i brudny .
- A teraz kto chce te pieniądze?” – ręce podniosły się po raz trzeci.
- Moi przyjaciele, odebraliście bardzo cenną lekcję . Nie ma znaczenia co zrobiłem z tym banknotem, ciągle chcieliście go dostać, ponieważ nie zmniejszyłem jego wartości. To jest wciąż warte 20 $.
Wiele razy w życiu jesteśmy powaleni na ziemię, zmięci i rzuceni 
w błoto przez decyzje, które kiedyś podjęliśmy i okoliczności, które stanęły nam na drodze. Nasze poczucie własnej wartości cierpi na tym
i  jest zaniżone.
Ale to nie ma znaczenia co się stało i co się jeszcze stanie – TY nigdy nie stracisz swojej wartości: brudny czy czysty, zmięty czy w dobrej formie, jesteś ciągle bezcenny dla tych, którzy cię kochają.
Wartość naszego życia nie wynika z tego co robimy, ani nie zależy
od tego, kogo znamy, lecz KIM JESTEŚMY.

Jesteś wyjątkowy – nigdy o tym nie zapomnij! 
Licz swoje błogosławieństwa, nie problemy”.


(niestety autora nie znam tej przypowieści)
P.S.

I sami przyznacie, że przypowieść ta trafia mocno tak do samiutkiego środka w Nas.

Ja tylko jeszcze raz powtórzę  ku zapamiętaniu lepszemu za autorem:

"Ale to nie ma znaczenia co się stało i co się jeszcze stanie – TY nigdy nie stracisz swojej wartości: brudny czy czysty, zmięty czy w dobrej formie, jesteś ciągle bezcenny dla tych, którzy cię kochają."


Serdeczności Wam przesyłam

                                                                          Ludwika



Wstawione 27 października 2012 r.




***IX Przypowieść***

Lunch z Bogiem

 Był sobie raz mały chłopiec, który bardzo chciał spotkać Boga. Dobrze wiedział, że do miejsca, gdzie mieszka Bóg, prowadzi długa droga, zapakował więc do swojej walizeczki sporo herbatników, sześć butelek napoju korzennego i ruszył w drogę.




Kiedy przeszedł jakieś trzy skrzyżowania, spotkał starą kobietę. Staruszka siedziała sobie w parku i obserwowała gołębie. Chłopiec usiadł obok niej i otworzył walizkę. 
Już miał pociągnąć spory łyk napoju, gdy spostrzegł, że staruszka wygląda na głodną, więc poczęstował ją herbatnikiem.


Kobieta przyjęła go z wdzięcznością i uśmiechnęła się do chłopca. Jej uśmiech był tak piękny, że chłopiec chciał go ujrzeć jeszcze raz, więc zaproponował jej butelkę napoju. Staruszka uśmiechnęła się ponownie, a chłopczyk był zachwycony! Siedzieli tak przez całe popołudnie, jedząc 
i uśmiechając się do siebie, choć nie padło ani jedno słowo. 


Kiedy zaczął zapadać zmrok, chłopiec poczuł, że jest bardzo zmęczony, i podniósł się z ławki z zamiarem odejścia.
Nie zdążył jednak zrobić więcej niż kilka kroków, gdy nagle odwrócił się, podbiegł do staruszki i uściskał ją, a ona obdarzyła go swoim najpiękniejszym uśmiechem.

Gdy chłopiec przekroczył próg swojego domu, jego matkę zdziwił wyraz szczególnej radości malujący się na twarzy dziecka.


- Co takiego dziś robiłeś, że jesteś taki szczęśliwy? - spytała.

- Jadłem lunch z Bogiem - odpowiedział i zanim zdążyła zareagować, dodał:

- Wiesz co? Bóg ma najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem!



Tymczasem staruszka, również promieniejąca radością, wróciła do domu. Wyraz spokoju, który rozświetlał jej twarz, zastanowił jej syna do tego stopnia, że zapytał:

- Mamo, co dziś robiłaś, że jesteś taka szczęśliwa?
- Jadłam w parku ciasteczka z Bogiem. -
I zanim jej syn zdążył cokolwiek powiedzieć, dodała:
- Wiesz co? 
Jest znacznie młodszy niż sądziłam.


autor nieznany


P.S
Bądźmy dla siebie na wzajem Bogiem, toż życie będzie o niebo lepsze dla nas wszystkich. Wystarczy jeden ciepły gest... jeden uśmiech... tak niewiele a tak Wiele!

Wstawione 25 września 2012





***Przypowieść VIII***



Pewnego ranka Bóg

stanął przed swoimi dwunastoma dziećmi

aby każdemu z nich przekazać  słowa misji

z jaką każde z nich miało udać się na Ziemię.

Baranie jako pierwszemu z moich dzieci daję Ci moje nasienie. 
Masz zaszczyt  je zasiać. Każde nasienie które wysiejesz ma rozmnożyć się w Twoich rękach milion razy. Nie będziesz miał jednak czasu na to by widzieć jak wzrasta, gdyż wszystko co zasadzisz będzie rodziło nowe, które musisz znowu siać. Będziesz pierwszym, który nasyca ludzkiego ducha moimi ideami. Twoje życie to czyn zasiewu i uświadamiania ludziom mojego dzieła. Za Twoją dobrą pracę otrzymasz cnotę poczucia własnej godności.


   
   Baran
 
   musi nauczyć się

   w swoim życiu 

   cierpliwości i dyplomacji.






Byku -Tobie daję siłę stworzenia czegoś z mojego nasienia. 
Twoje zadanie jest wielkie i wymaga ogromnej cierpliwości, ponieważ musisz samodzielnie dokończyć to co zostało zaczęte. Gdyby nie Twoja praca moje nasienie rozwiałby wiatr i nic by z niego nie wyrosło. Twoją misją jest samodzielna praca bez zadawania pytań i zmiany poglądów. W nagrodę dostaniesz ode mnie wielką siłę, którą powinieneś mądrze wykorzystać.


   
        
         
        
        Wyzwaniem życiowym

    dla Byka jest 

              nauka dystansu.






Bliźniaku - Tobie daję pytania bez odpowiedzi abyś miał zrozumienie dla wszystkiego co spotkasz na swej drodze, co dzieje się wokół człowieka. Nie będziesz nigdy wiedział dlaczego ludzie mówią lub słuchają ale poszukując odpowiedzi na pytania, odnajdziesz dar wiedzy. Twoją misją będzie więc nieustanne poszukiwanie wiedzy.


   
   Bliźniak 

   przez całe życie 

   będzie pracował 

   nad kontrolą umysłu.





Raku Tobie daję zadanie nauczenia ludzi uczucia.
Chcę abyś doprowadzał ich do śmiechu i płaczu, aby wszystko, co widzą i myślą osiągnęło wewnętrzne bogactwo. Za to otrzymasz ode mnie dar rodziny, abyś w ten sposób powiększał swoje bogactwo.



            
        
      Wyzwaniem  Raka 

                        jest nauka

                     wnikliwości.







Lwie - Tobie Lwie daję zadanie objawienia światu mojego dzieła 
w pełni jego blasku. Ale musisz chronić się przed dumą i pamiętać zawsze o tym, że to moje dzieło, nie Twoje. Jeśli o tym zapomnisz, ludzie będą Tobą gardzić. Znajdziesz wiele radości w swojej pracy, jeśli będziesz właściwie ją wykonywał. Za to otrzymujesz ode mnie dar honoru.



         
         Wyzwaniem życiowym 

         dla Lwa 

         będzie nauka pokory.







Panno dostajesz zadanie sprawdzenia, co człowiek zrobił z mojego dzieła. Masz zbadać dokładnie wszystkie drogi życia człowieka i pokazać mu jego pomyłki, aby dzięki Tobie moje dzieło mogło być doskonałe.
Za to daję Ci dar jasnych i klarownych myśli.



      
           
           Twoim wyzwaniem

             Panno jest nauka 

                   tolerancji.






Wago - Tobie daję zadanie służenia człowiekowi, aby nie zapomniał 
o swoich obowiązkach wobec bliźnich. Pokaż mu, że musi nauczyć się współpracy i patrzenia na swoje czyny z innego punktu widzenia. Posyłam Cię więc tam, gdzie panuje niezgoda. Za Twoje starania daję ci miłość.




Twoim życiowym

 wyzwaniem miła Wago

 będzie  nauka zdecydowania.






Skorpionie Ty masz szczególnie trudne zadanie. Będziesz potrafił poznać charakter człowieka ale nie pozwalam Ci mówić o tym czego się nauczysz. Często będziesz przez to cierpiał. W swoim bólu odwrócisz się się ode mnie. Zapomnisz że to nie ja powoduję cierpienie, tylko wypaczenie mojej idei. Zobaczysz tak dużo w człowieku, że ujrzysz w nim zwierzę. Sam będziesz musiał prowadzić tak zawziętą walkę z instynktami zwierzęcymi w sobie samym, że stracisz z oczu swoją własną drogę ale gdy w końcu wrócisz do mnie, otrzymasz ode mnie największy dar - świadomość.




               Wyzwaniem 

        dla Ciebie Skorpionie 

     będzie nauka wybaczania.







Strzelcu - Twoim zadaniem jest zanieść ludziom uśmiech, gdyż wskutek niezrozumienia mojej idei będą rozgoryczeni. Śmiechem dasz ludziom nadzieję a dzięki niej zwrócą oczy swoje na mnie. Zetkniesz się z wieloma istnieniami na Ziemi, nawet na krótką chwilę. W każdym człowieku będziesz czuł niepokój. Tobie daję dar nieskończonej obfitości abyś mógł wystarczająco daleko rozwinąć swoją siłę aby rozumem rozświetlić ciemne zakamarki życia.




Twoim wyzwaniem 

Strzelcu będzie nauka 

powściągliwości.






Koziorożcu - od Ciebie żądam trudu nauczenia ludzi pracy. Nie masz łatwego zadania, gdyż starania o wszystkich ludzi będą na Twoich barkach. Za brzemię Twoich ciężarów składam na Twoje ręce odpowiedzialność za człowieka.




                     Koziorożec 

                 musi nauczyć się 

                bycia towarzyskim.






Wodniku - Tobie daję intuicję aby ludzie umieli dostrzegać inne możliwości w swoim życiu. Doznasz bólu samotności, gdyż nie pozwolę Ci na personifikację mojej miłości. Za to że pokażesz ludziom inne drogi, otrzymasz ode mnie dar wolności abyś mógł nią służyć ludzkości zawsze wtedy, gdy będzie jej potrzebowała.



Wyzwaniem dla Wodnika, 

tym czego musi się nauczyć 

jest  bycie ciepłą 

osobowością.




Rybo Ty masz najtrudniejsze zadanie ze wszystkich. Masz zebrać zmartwienia wszystkich ludzi i oddać mi je. Twoje łzy będą ostatecznie moimi łzami. Cierpienie, jakie weźmiesz na siebie jest następstwem ludzkiego niezrozumienia mojej idei ale powinnaś im wybaczyć aby mogli zacząć jeszcze raz. Za spełnienie tej najtrudniejszej misji otrzymasz ode mnie największy prezent ze wszystkich, będziesz jedynym moim dzieckiem, które mnie rozumie. Dar ten jednak należeć będzie wyłącznie do Ciebie. Jeśli spróbujesz się nim podzielić z innymi, nikt Cię nie będzie słuchał.


               
                      Ryba 

             musi nauczyć się 

               wytrzymałości.







              Po rozdzieleniu zadań Bóg 


przekazał swoim dzieciom przesłanie:

 ,,Będziecie przychodzić do mnie wiele razy 


i prosić abym zwolnił Was z wykonania zadania." 



Za każdym razem  spełnię Wasze życzenie.



Przejdziecie liczne inkarnacje, zanim spełnicie



całkowicie swoje pierwotne zadanie. 



Daję Wam nieskończenie wiele czasu  na to. 



Dopiero po spełnieniu zadania

możecie wrócić 
do mnie.”



PS

W tym miesiącu postanowiłam wstawić Przypowieść o Znakach Zodiaku, przyznacie sami, że coś w tym jest....

Niestety nie znam autora tej przypowieści, jeśli ktoś z Was zna to bardzo po proszę o podpowiedź.







*** VII Przypowieść ***



Bajka o uczuciach


              Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy - takie jak: Dobry humor, Smutek, Mądrość, Duma; a wszystkich razem łączyła Miłość.

Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie. Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę.
Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili. Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu - miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. 
Miłość zapytała:

- Bogactwo, czy możesz mnie uratować?
- Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności. Nie ma tam już miejsca dla ciebie. - Odpowiedziało Bogactwo.
Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
- Dumo, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość.
- Niestety nie mogę cię wziąć! Na moim statku wszystko jest uporządkowane, a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma
i z dumą podniosła piękne żagle.

Na zbutwiałej łódce podpłynął Smutek.
- Smutku, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość,
- Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam - odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.
Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony, że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.
Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu...
Nagle Miłość usłyszała:
- Chodź! Zabiorę cię ze sobą! - powiedział nieznajomy starzec.

Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia, że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca. Bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec. 

Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował ?
- To był Czas - odpowiedziała Wiedza.
- Czas? - zdziwiła się Miłość - Dlaczego Czas
mi pomógł?
- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość - odrzekła Wiedza.

Bruno Ferrero


P.S.

Cytat warty zapamiętania - "Tylko Czas rozumie jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest  Miłość".

Napisałabym jeszcze, że to dzięki  Czasowi uświadamiamy sobie, czy to, co czujemy jest na pewno  Miłością, czy jedynie  Zauroczeniem.  

To dzięki niemu zdajemy sobie sprawę jak silna jest nasza Miłość. Czy potrafi  rosnąć w siłę mimo upływu tego Czasu, czy też ledwo się tli....


I najważniejsze - Czas zawsze w swoim Czasie da nam  Miłość, która jest nam przeznaczona. Musimy jedynie być cierpliwi, przygotowani na nią. A zatem mieć oczy i serce otwarte .

Ludwika


Wstawione 29 lipca 2012





*** VI Przypowieść ***

W pewnym zakątku świata żyło kiedyś dwoje małżonków, których miłość nie przestawała rosnąć od pierwszego dnia ich ślubu. Byli bardzo ubodzy i wiedzieli, że każdy z nich nosił w swoim sercu niezaspokojone pragnienie: on miał w swojej kieszeni złoty zegarek, który otrzymał
od swojego ojca. Z całego serca marzył o złotym łańcuszku.
Ona posiadała długie, piękne i jasne włosy, a marzyła o perłowym grzebieniu, którym, niby diademem, mogłaby je ozdabiać.

Z biegiem lat mężczyzna coraz bardziej marzył o grzebieniu, kobieta natomiast robiła wszystko, aby móc zdobyć dla męża złoty łańcuszek.

Od długiego czasu wcale o nich nie rozmawiali, ale ich serca nie przestawały myśleć o tym ukrytym marzeniu.



Rano w dziesiątą rocznice ich ślubu, małżonek spostrzegł zbliżającą się w jego stronę uśmiechniętą żonę. Jej głowa była pięknie ostrzyżona
i nie posiadała już swoich lśniących i długich włosów.



- Co z nimi zrobiłaś, kochana? - zapytał pełen zdziwienia.



Żona otworzyła swoje ręce, w których migotał  złoty łańcuszek.



- Sprzedałam je, aby móc kupić złoty łańcuszek do twojego zegarka.



-Ach, kochanie, co ty zrobiłaś? - powiedział mężczyzna, otwierając dłonie, w których trzymał cudowny perłowy grzebień. - Ja właśnie sprzedałem zegarek, aby ci móc kupić grzebień.




I tak, wpadli sobie w objęcia, szczęśliwi z tego, że mają siebie na wzajem.



Bruno Ferrero


P.S.


I takiej prawdziwej miłości Wam życzę, która po latach nie gaśnie, 

nie blaknie, nie ginie, a staje się mocniejsza w swej sile :)


                                                Ludwika


Wstawione 25 czerwca 2012





*** V Przypowieść ***






Pewnego dnia bardzo zapracowana sowa postanowiła nic nie robić zarówno całe noce, jak i dnie. Była po prostu przepracowana. Pomyślała sobie, że będzie się obijać. Siadła zatem zmęczona na gałęzi drzewa, jedno skrzydło założyła sobie za głowę i odpoczywa wymachując jedną nóżką. 
Nagle biegnie sobie ścieżyną zając: 

- Co robisz sowa?
- Nic. Obijam się.
- A to tak można?
- A nie widać?
- To ja też będę się obijać!

Położył się zajączek pod drzewem. Podłożył sobie jedną łapkę pod głowę i wymachuje nóżką.
Przebiega drugi zając i pyta:

- Co robisz zając?
- Obijam się.
- A to tak można?
- A nie widać?
- No widzę, widzę! To ja też będę się obijać!

Położył się zajączek koło pierwszego zajączka. Leniuchuje. Podłożył sobie jedną łapkę pod głowę i macha nóżką 
w powietrzu. Nagle zza drzewa wychodzi wilk. Zjadł jednego zająca, zjadł drugiego zająca, oblizał się.
Spojrzał do góry i pyta sowę:

- Hej sowa, Co robisz?
- Obijam się!
- A te dwa zające też się obijały?
- Tak. A jakże.

Wilk chwile pomyślał i mówi do sowy:
- No widzisz sowa tylko Ci u góry mogą się obijać! 

Znalezione w necie...


P.S.

Czy można coś więcej tu napisać...? Nic dodać nic ująć.
Po prostu wszystko na temat!


Wstawione 30 maja 2012




*** IV Przypowieść ***


Spotkanie we mgle

       Mgła otulała, sprawiając wrażenie, że chroni przed zimnem. Jednak nie chroniła. Przy każdym oddechu z ust wydobywał się obłok pary, który równie szybko jak się pojawiał, znikał w mlecznym oparze. Szedłem noga za nogą, tylko dzięki jakiemuś dziwnemu zrządzeniu losu, nie myląc kolejności. Przy całym smutku jaki czułem, cieszyłem się z otaczających mnie chmur, mogąc ukryć się w ich dobroczynnym odosobnieniu. Nie miałem ochoty nikogo oglądać, a jeszcze mniej chciałem, by ktoś zobaczył mnie. Gdybym był kilkadziesiąt razy mniejszy, schowałbym się pod szafę, ale urosłem jak każdy przeciętny człowiek. Szafa odpadała. Na szczęście z pomocą nadeszła mgła. Lubiłem ją. Dawała poczucie szybowania gdzieś wysoko na niebie 
i pozwalała wyobrażać sobie inny świat. Czasem nawet miałem wrażenie, że gdy opadnie, rzeczywistość będzie taka, jaka właśnie zaistniała w mojej głowie. Zawsze się zawodziłem…

Dziś już nie mam złudzeń. Wobec tego się nie zawiodę. Dlatego cieszyłem się z mojej kryjówki, która gdziekolwiek poszedłem,
była ze mną. I ta cisza. Jakby w uszach ukryć worek waty. Jaka ulga… 

Nie wiedzieć kiedy dotarłem do parku. Całkiem oderwany od hałasu, pozostałem sam ze swoimi myślami. Od nich już uciec nie potrafiłem. Szkoda. Choć przez kwadrans odpocząć od nich.
 
Zapomnieć o problemach…

Usiadłem na ławce. Nie ważne, że była mokra. To bez znaczenia. Cieszyłem się z mgły i zimna. Przynajmniej nikt tu nie przyjdzie.
Mogę celebrować swój żal w samotności. Nie muszę znosić niczyich spojrzeń 
i nikomu nic tłumaczyć. A gdy minie, wrócę jak zawsze i będę się uśmiechać, rzucać w eter żarty, rozśmiesza najbliższych, otaczając ich ochronną warstewką radości. Ale teraz muszę sam uporać się
z bagażem smutku jaki zgromadziłem. Muszę odnaleźć światełko, które przecież jest na końcu każdego tunelu. Każdego… Trudno mi było
w to uwierzyć. Straciłem już wszelką wiarę… Straszliwie potrzebowałem odzyskać nadzieję. Odzyskać ją, by móc żyć dalej.
By znów z podniesioną głową iść pod wiatr… Lecz w takim zimnie,
we mgle, nikogo nie odnajdę. Tym bardziej nadziei.

 Nie wiem jak długo siedziałem na tej ławce, zagubiony w swoich myślach. Wtem obok, we mgle i zimnie, na mokrej ławce, na moim odludziu, bezceremonialnie usiadła kobieta. Aż zaschło mi w nosie 
ze złości. Nawet nie zapytała czy może? Wdarła się do mojej samotni
i najzwyczajniej w świecie usiadła. W pierwszej chwili miałem ochotę zwrócić jej uwagę, że tak się nie robi, albo wstać i poszukać innej ławki. Ku mojemu zdziwieniu nagle zrobiło mi się raźniej i jakby cieplej. Przyjrzałem się jej. Nie potrafiłem określić wieku. Mogła mieć 65 albo 75 lat. Była ubrana schludnie i czysto, choć jej ubranie już dawno wyszło z mody. Przyglądała mi się zielonymi, śmiejącymi oczami, które byłe jakby pożyczone od kogoś bardzo młodego. Tylko „kurze łapki”
w ich zewnętrznych kącikach świadczyły o wieku właścicielki i jej pogodnym usposobieniu. Przyszło mi do głowy, że takie oczy miałaby wiosna, gdyby była kobietą… Zastanawiałem się, czy jej już gdzieś
nie widziałem? Nie pamiętałem jednak byśmy kiedykolwiek się spotkali. Mimo to wydawała mi się znajoma. Nie mogłem pojąć czemu, tak mi się przygląda? A promieniująca od niej radość całkowicie zbijała mnie z pantałyku. Nim zebrałem myśli, kobieta odezwała się aksamitnym, głosem dwudziestolatki.

- Cóż za wspaniała mgła! Postanowiłam zaszyć się w jej bieli i chwilę odpocząć. Byłam przekonana, że nikogo nie spotkam i będę mogła delektować się chwilą samotności. Dopiero, gdy usiadłam zauważyłam, że nie jestem sama. Czy aby nie przeszkadzam?
        Zaniemówiłem. Jakbym zapomniał wszystkich słów. Jednak ktoś moimi ustami i moim głosem odpowiedział.
– Ależ nie! Cieszę się, że nie siedzę już sam na tej zimnej ławce.
Choć przyszedłem tu by samotnie zatonąć w smutku.
        Jak to się stało? Beształem sam siebie w myślach, że zwierzam się jakiejś obcej kobiecie? A jej oczy uśmiechnęły się jeszcze bardziej
i znów przemówiła swoim pogodnym głosem.
- Smutek jest tylko złudzeniem. Czymś nieprawdziwym, choć potrafiącym prawdziwie ranić. I gdy tylko ktoś pozwoli mu rozpanoszyć się w swoich myślach, traci radość chwil. Przestaje dostrzegać to co dobre i cieszyć się z drobiazgów, które składają się na codzienność.
       Słysząc to wpadłem w panikę. Przecież ja właśnie to zrobiłem! Wpuściłem smutek. Zagościł w moich myślach. Wkradł do domu
i zaślepił na codzienne radości… Tajemnicza nieznajoma musiała czytać w moich myślach, bo mówiła dalej.
- Nie trzeba się tym przerażać. Gdy zrozumiesz, że nie chcesz gościć już dłużej smutku wystarczy uchylić drzwi myśli, aby mógł odejść swoją drogą, równie niepostrzeżenie jak przybył. Wtedy znów świat stanie się kolorowy i nawet drobiazgi będą cieszyć.
       Uspokoiłem się po tych słowach. Pierwszy raz od dawna uśmiechnąłem i dostrzegłem, że przez mgłę przedziera się słońce.
Tymczasem moja nowa znajoma wstała i uśmiechając się, rzekła,
że cieszy się z naszego spotkania i ruszyła wolno przed siebie.
- Ja także! – wykrzyknąłem pospiesznie w jej stronę. Nawet nie wiem jak pani na imię?
       Nim zniknęła we mgle spojrzała na mnie pogodnie:
- Oczywiście, że wiesz! Mam na imię Nadzieja.

Autor  McVee Mikey

P.S.
Nadzieja... chociaż nam zdaje się, że już jej nie ma, że wszystko, 
co mogło się rozsypało, brak sił i tchu do dalszego działania, pójścia dalej, widzimy tylko czarne kolory, to jednak zawsze "Ktoś" , "Coś" sprawi, że podnosimy się z ziemi, zbieramy z dna i stawiamy krok, potem kolejny i kolejny...  i nim się spostrzeżemy idziemy dalej,
ba nawet się uśmiechamy :) Bo znamy jej imię, a Ona Zawsze
jest z Nami, przy Nas, w Nas, trzeba tylko o tym pamiętać,
a jak zapomnimy przeczytać tą opowieść.



Ludwika

Wstawione 24 kwietnia 2012





*** III Przypowieść ***


Zadowolony rybak

Bogaty przemysłowiec z Północy poczuł niesmak widząc pewnego rybaka z Południa, spokojnie opartego o swoją łódź i palącego fajkę.
- Dlaczego nie wypłynąłeś łowić? - zapytał przemysłowiec.
- Bo już złowiłem dość na dzisiaj - odpowiedział rybak.
- Dlaczego nie łowisz więcej niż to konieczne? - nalegał przemysłowiec.
- A cóż bym z tym zrobił? - zapytał z kolei rybak.
- Zarobiłbyś więcej pieniędzy - padło w odpowiedzi.
- Mógłbyś wtedy założyć motor do twojej łodzi, wypływać nagłębsze wody i łowić więcej ryb. Wtedy też zarobiłbyś dość pieniędzy, by kupić sobie nylonową sieć, dzięki czemu miałbyś jeszcze więcej ryb i więcej pieniędzy.
Szybko zarobiłbyś i nadrugą łódź... i, być może, całą flotę.
Byłbyś wtedy bogaty tak jak ja.
- I co bym wtedy robił? - zapytał znowu rybak.
- Mógłbyś wtedy usiąść i cieszyć się z życia - odpowiedział przemysłowiec.
- A jak myślisz, co ja właśnie w tej chwili robię? - zapytał zadowolony rybak...

Anthony de Mello

PS.

W wirze, w biegu, w zapracowaniu zapominamy, że życie ucieka... A warto się zatrzymać, rozejrzeć dookoła i zobaczyć w jakim miejscu się znaleźliśmy, i czy do tego dążyliśmy. 

Jeśli tak, możemy być z siebie dumni, że idziemy dobrą drogą wytyczoną przez nas samych. Wziąć głęboki oddech,
i iść dalej ku spełnieniu. 


Jeśli jednak  zobaczymy, że to nie o to nam chodziło, że się zagalopowaliśmy. Trzeba najzwyczajniej w świecie strzepać kurz, zobaczyć, co nasze, i skierować z całych sił myślenie, spojrzenie, po prostu Siebie na drogę, która nam umknęła. 


Oczywiście, że już nie będzie ona taka jaka mogła być dużo wcześniej, ale zawsze będzie Nasza, a my doświadczeni
przez los mądrzejsi w jej odczuwaniu. 

Bo w życiu ważne jest odczuwanie, całą sobą, 
bez przekłamań. 
Ludwika



Wstawione: 9 marca 2012 





***II Przypowieść***



"
Pewien człowiek znalazł jajko orła. 
Zabrał je i włożył do gniazda kurzego w zagrodzie. Orzełek wylągł się ze stadem kurcząt i wyrósł wraz z nimi. Orzeł przez całe życie wychowywał się jak kury z podwórka, 


myśląc, że jest podwórkowym kogutem. 

Drapał w ziemi szukając glist
i robaków. 
Piał i gdakał. Potrafił
 nawet trzepotać skrzydłami 

i fruwać kilka metrów w powietrzu. 
No bo przecież, czyż nie tak właśnie 

fruwają koguty?


Minęły lata i orzeł zestarzał się. Pewnego dnia zauważył wysoko nad sobą, na czystym niebie wspaniałego ptaka. Płynął wspaniale 
i majestatycznie wśród prądów powietrza, ledwo poruszając potężnymi, złocistymi skrzydłami.



Stary orzeł patrzył w górę oszołomiony... 
Co to jest ? - zapytał kurę stojącą obok
To jest orzeł, król ptaków - odrzekła kura Ale nie myśl o tym Ty i ja jesteśmy inni niż on.


Tak więc orzeł więcej o tym nie myślał. 
I umarł wierząc, że jest kogutem w zagrodzie." 



Anthony de Mello

P.S.

Warto wierzyć i dążyć, by stać się orłem - nie ważne, z jakiej rodziny pochodzimy, skąd jesteśmy - każdy ma prawo do marzeń i do dążenia, by je urzeczywistnić.

Wstawione: 7 lutego 2012




*** I Przypowieść ***



Echo



Ojciec z synem chodzili po górach. 

Nagle chłopiec potknął się i upadł krzycząc:

- Aaach!!!

Ku swemu zdziwieniu usłyszał głos
powtarzający gdzieś wśród gór:

- Aaach!!!

Zaciekawiony zapytał:

- Kim jesteś?

W odpowiedzi usłyszał:

- Kim jesteś?

Rozgniewał się i krzyknął:

- Tchórz!

I zaraz usłyszał:

- Tchórz!

Spojrzał na swego ojca i zapytał:

- O co tu chodzi?

Ojciec uśmiechnął się:

- Uważaj, mój synu.

I krzyknął w stronę gór:

- Uwielbiam Cię!

Głos odpowiedział:

- Uwielbiam Cię!

Ponownie ojciec krzyknął:

-Jesteś najlepszy!

Głos odpowiedział:

- Jesteś najlepszy!

Chłopiec nadal nic nie rozumiał. 



Ojciec wyjaśnił:

- Ludzie nazywają to echem,
lecz tak naprawdę takie właśnie jest życie. 

Oddaje Ci wszystko, co powiedziałeś 
lub zrobiłeś. 
Nasze życie jest odbiciem naszego działania. 


Jeżeli pragniesz więcej miłości na świecie,
stwórz więcej miłości w swoim sercu.
 

Jeżeli pragniesz więcej umiejętności 

i odpowiedzialności w swojej grupie, 

pogłębiaj własne umiejętności. 

Wzajemność wkrada się we wszystkie aspekty życia". 



Życie zwraca Ci wszystko, co w nie włożyłeś.
Twoje życie to nie zbieg okoliczności.
 

To odbicie Ciebie samego."





Niestety nie udało mi się znaleźć autora,
ale przecież chodzi o przesłanie,
 a to jest jak najbardziej do przekazania,
do zaczytania i do zamyślenia....




Wstawione: 25 stycznia 2012

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy blog. Czytam przypowieści, świetne.
    Chyba tu powrócę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawienie swoich odczuć...spostrzeżeń...myśli...