piątek, 23 września 2011

Przeciwstawne


Słodko - gorzko...
Radośnie - smutno...
Miłośnie - ozięble...

Pytam: - Czemu tyle w mym życiu antonimów?
I co słyszę: - Przeciwstawne lubią się wstawić, tam gdzie ich nie lubią.

    A przecież życie na nieustannej huśtawce, przyczynia się do zawrotu głowy, by nie wspomnieć o.... nie nie wspomnę, bo wiecie o co mi chodzi, prawda? I znów przeciwstawne słowo, że nie wiecie. 
O rany nie chciałam tego nazywać po imieniu, ale okej wiadomo, że jak za długo się huśtacie to od tego robi się najpierw dobrze, a potem, co? Już wiecie prawda, to sami sobie dopiszcie ten niedobry antonim, bo ja ich mam szczerze dość - tych złych oczywiście. 

Tak pamiętam z nauk filozoficznych, 
iż  w życiu jest tak, że jak jest dobrze, to musi być też... tak zwana równowaga. 
Jednak po podsumowaniu swego czasu życiowego i losu, czym mnie obdarzył, dochodzę do wniosku, że trafiałam nieustannie na buble made in China. 

Czyli wiecie o czym mówię (znaczy piszę) na początku takie pięknie,
ba nawet zachwycające,  a z czasem zanikają kolory 
i wyłazi toksyczna szarość, w której usiłujemy odnaleźć to, co nas urzekło i ciągła nadzieja, że odnajdziemy, co szukamy - nawet w tym, co dawno powinniśmy
z utylizować. 


A dlaczego? Proste, bo Ja i Wy przynależymy do narodu o wieloletnich przyzwyczajeniach, a nie jednorazowych, o długoterminowych uzależnieniach, a nie 5-minutowych, i dlatego doszukujemy się wartości tam, gdzie jej najzwyczajniej nie ma i nie było.

Przez te nasze wpojenia rodzinne nie zauważamy, że świat się zmienił, pobiegł do przodu, aż zżółkł tak jakoś nieładnie (przez ten bieg?), zmienił spojrzenie na jakieś takie krzywe i wszystko jest takie jakieś.  
Oby tylko nie zieleniał - chyba nie ma takiej rasy?...
Kurczę podobno tacy są kosmici. 
    

Staje się Blogmenką....???


Przymierzałam się 5 lat - tak wiem, wiem - niekiedy przymiarki trwają
5 chwil - ale nie rozwódźmy się nad tym (nie znoszę słowa "rozwódźmy"  nie dlatego, że bliskie skórze i nie dlatego, że takie normalne  -nienormalnie) to też proszę, czy też better - please!!!

Po prostu staję się...zostaję Blogmenką dla Was, a zapewne i bardziej pewne dla Siebie. Ale - mam ale - co tu będę owijać w bawełnę (przecież wiadomo, że na rynku jej mało), piszę tu i teraz, by Ktoś zajrzał, spojrzał, zaczytał, ślad zostawił...by też wrócił... hm...póki, co marzenie początkującej Blogmenki?? A może powinnam napisać Blogwomenki?? Bo słowo "bloggerka" - do mnie nie przemawia - a już ta końcówka "-erka" to w ogóle brzmi jak pogotowie - zbyteczne skojarzenie? 
Nieważne, ważne, iż Ja sama od dziś nazywam Siebie Blogmenką. hehehe  

Muszę tu jednak przyznać, że mało przeczytałam (czytaj prawie wcale) blogów, a czy to dobrze, czy to źle iż nie mam wzorców, swoich blogowych idoli (ba pewnikiem i to zmienię - do tego też się przymierzam, byle nie zajęło mi to kolejnej 5-cio latki). Póki, co startuję bez podpatrzeń, nakierowań i tym podobnym rzeczom - startuję tak najzwyczajniej sama z się.

Co i tak ma się tak , że Zaglądający ocenia po swojemu,
po ichszemu, po krytycznemu, cóż...
Zatem Mój Blog zostawiam w rękach, znaczy w odczytywaniu
i odczuwaniu oczywiście Zaglądającego.

Do kolejnego zamyślenia hahaha 

Ludwikaxv