wtorek, 24 grudnia 2013

Wigila





Ubieramy choinkę, robimy ostatnie zakupy           i przyrządzamy potrawy - wszystko to robimy wspólnie z śmiechem na ustach, radością             w sercach - Nasza Wigilia - Wspólna Wigilia!! Najważniejsze odczucie Świąt - spędzenie ich       w gronie ukochanych osób, dzielenie się opłatkiem życząc sobie kolejnych cudownych chwil i dni !!!











Dzielę się z Wami opłatkiem 
pełnej Wiary w lepszą Przyszłość,
pełnym Radości bycia Razem, 
w którym zawarta jest 
Miłość ta Upragniona i Spełniona, 
płatkiem smakującym 
Spełnionymi Marzeniami !!!
                                   
                                        











czwartek, 19 grudnia 2013

Dziecko Sowy



Cichutko stąpam po mieszkaniu
w łóżeczku śpi słodkie maleństwo

To Moje dziecko - zostałam Mamą
jeszcze w cud narodzin nie dowierzam 

Kilkanaście razy podchodzę, by upewnić się, 
że nadal tu jest, że nie zniknęło


Nie zniknęło :)


Jest ze mną już 13 lat i 8 miesięcy !!!









Lideczko
 moja ukochana Córeczko 
w Dniu Twoich Urodzin 
życzę Ci przede wszystkim 
byś była Szczęśliwa,
 na swojej drodze spotykała przychylnych ludzi,
zawsze miała okazje 
do radości i świętowania,
a  Twoje Najskrytsze Marzenia 
 by się spełniały !!!

                                           
Zawsze Cię kochająca i wierząca w Ciebie 
- Mama Sowa (*,*)






sobota, 14 grudnia 2013

Czas pożegnań i powrotów



Jest czas pożegnań i powrotów



   Zatem powróciłam na Bloga, przyznaję brakowało mi go bardzo, ale musiałam się zdystansować do Świata i ludzi… To, co się dzieje dookoła i to jak ranią się ludzie kiedyś sobie bliscy odjęło mi chęć mówienia, pisania… 

   Powróciłam tak naprawdę dzięki swojemu dziecku, ukochanej Liduśce, która tak jak ja tęskniła za moim Zapatrzeniem. Ale tak naprawdę przekonały mnie jej słowa: „ Mamo to, że nie piszesz i milczysz, niektórzy uważają, że stchórzyłaś, przegrałaś”.

Nie stchórzyłam! – info dla tych niektórych!
I nikomu nic nie udowadniam, wracam do tego, co lubię robić i do Wszystkich, którzy lubią to czytać.


***


Jest czas pożegnań i powrotów – tak zaczęłam, gdyż…


                 Ja pożegnałam Agnieszkę tą trochę naiwną, bardzo  wrażliwą, otwartą na ludzi           z sercem na dłoni.... odeszła, mimo iż nie chciała, broniła się jeszcze, dużo płakała... Kilka razy zawracała... bo wciąż nie mogła uwierzyć, że tak została potraktowana przez najbliższe jej sercu osoby…

 ***

Cóż ja mogę o niej napisać? Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to, że żal mi tej dziewczyny…



          Kiedy rozpadło się jej małżeństwo – niektórzy zrobili wielkie oczy, iż to niemożliwe, przecież było takie dobre… Dobre dla kogo? - zapytam. Dla osób, które jedynie cząstkowo uczestniczyli w jej życiu, znali je z widzenia, ze spotkań towarzyskich, rodzinnych, ale czy znali je tak naprawdę od środka? Czy wiedzieli tylko tyle, co sami zobaczyli? I tyle ile ona sama o nim powiedziała? A ona przecież mniej mówiła częściej się uśmiechała.



            Teraz oczywiście  można jej zarzucać, że nie była szczera, że oszukiwała. Czyżby? A może ona po prostu chciała rozwiązać i uporać z się problemami sama, może nie chciała martwić innych i nie chciała przyznawać się do porażki jaką odniosła… Czyż nie jest tak, że wielu z nas postępuję dokładnie tak samo?…


                  A gdy podupadła na duchu, przeszła załamanie nerwowe, walczyła z depresją i o byt codzienny. Gdy robiła co w jej mocy, by się nie poddać, a przy tym jeszcze sumiennie wypełniać obowiązki wobec dorastającej córeczki, czy dzwoniła do kogoś z Was i prosiła o pomoc? Czy się nad sobą użalała? Czy wiecie coś o tym?



                Oczywiście są tacy, którzy wiedzą „coś” a nawet i więcej z ust kobiety, która powinna być jej najbliższa, a nie była… Choć w oczach innych za taką chce uchodzić i wiele temu poświęca czasu - dzwoni do wszystkich, których ma zapisanych w książce kontaktów i mówi… mówi… mówi… Co?  - wersję jej tylko znaną…..  Bywa nawet u tych, co wieki nie była i znów mówi… mówi… mówi… Mówieniem zagłusza sumienie.



                Mówieniem zabiła swoją córkę…  w ciężkich chwilach, gdy ona nie mogła się podnieść jeszcze słowami jak kamieniami ją obrzuciła… tak po chrześcijańsku  jak niewierną Magdalenę??? Przecież wierząca jest i nieraz z ambony o tym słyszała jak ksiądz mówił, mówił też o synu marnotrawnym… to może myśli, że i jej córka powróci wedle wierzenia…



Córka marnotrawną nie była, to i nie miała do kogo wracać…
Ona po prostu odeszła, obita po odrzuceniu… braku wsparcia… wiary w nią i jej słowa… po braku zrozumienia… braku kochania…


Kiedyś na dzień matki napisałam, że:

Powinniśmy dziękować za miłość tą matczyną, którą nas bezwarunkowo obdarza: 
- Za miłość, która nigdy w nas nie wątpi, wierzy w nas i nam;
- Za miłość, która rozumie albo stara się zrozumieć, 
każde nasze poczynanie;
- Za miłość, która wybacza, każde nasze potknięcie, zagubienie;
- Za miłość, która chroni, przed złem i kolejnym upadkiem;
- Za miłość, która nie potrzebuje tłumaczenia, dowodów, niepotrzebnych słów; 
- Za miłość, że zawsze w chorobie i zdrowiu, 
w nieszczęściu i radości z nami jest. 
Za to powinniśmy dziękować Naszym Mamom!!!



Ona niestety nie mogła jej podziękować za bezwarunkową miłość.



***


                             Miała też wielkie grono Przyjaciół - tak się zwali i ona ich tak zwała… Byli gdy była słoneczna i uśmiechnięta, gdy im pomagała, gdy dobrze jej się powodziło… Byli… Dotąd dopóki nie zaczął się jej trudny czas, tu Przyjaciele zaczęli się wykruszać jedni po drugich. Dlaczego? Bo była dla nich zbyteczna, nieużyteczna? Bo nie mogli ze swoimi problemami przyjść, a jej kłopoty ich przytłaczały? A może bali się zarazić jej nieszczęściem jak jakąś zarazą?


                           Czy dzwonili do niej, gdy milczała? A gdy nie odbierała telefonu, pukali do jej drzwi, aż otworzyła? Czy byli przy niej, gdy przez łzy świata nie widziała, by pomóc jej podnieść się z ziemi, pozbierać z rozsypanych kawałków? Czy wiedzieli  tak naprawdę jak sobie daje radę z sytuacją, z chorobami, życiem przewróconym do góry nogami? Czy wiedzieli? A Wy wiedzieliście?


                       Jeśli odpowiedzieliście twierdząco to wiem, że byliście jej Prawdziwymi Przyjaciółmi, jej Najbliższymi, jej Rodziną. I wiem też, że byliście z nią do końca. Z mojego serca płynie do Was dozgonna Wdzięczność.

***


I taka moja myśl mi się zrodziła, jak to pisałam:

„Człowieka nie łamią problemy dnia powszedniego,  ile by ich  nie było
 – wytrzyma, jak drzewo dobrze ukorzenione. 
Człowieka łamią ludzie kłamliwi, bezlitośni w oszczerstwach, 
a najmocniej najbliżsi, co nie kochają i zdradzają 
– łamią go wówczas jak kruchą gałąź.”

***



… Zastanawiające ile Ona prawdy, tej gorzkiej prawdy odkryła w powiedzeniu - 

"Przyjaciół poznaje się w biedzie". 

A tu koniecznie trzeba dopisać, że matkę i rodzinę też…

                                             
                                                        Żegnaj Agnieszko!!!









niedziela, 30 czerwca 2013

Przypowieść Czerwcowa

            

           Pora na zakończenie miesiąca jakże Wspaniałą Przypowieścią o Spełnianiu Marzeń, życząc Wam byście należeli do grona Śmiałków, a przede wszystkim Odwagi w przekraczaniu progów!!!




Sklep z marzeniami

Na peryferiach Wszechświata znajduje się mały sklepik.
Szyldu dawno już nie ma, został zdmuchnięty przez kosmiczny huragan. Nowego szyldu właściciel sklepu nie powiesił, ponieważ wszyscy okoliczni mieszkańcy wiedzą przecież, że sklep sprzedaje marzenia.



Na drzwiach sklepu wisi tabliczka:
„Jeśli Twoje życzenie nie zostało spełnione, to znaczy, że jeszcze nie zapłaciłeś”.

Asortyment jest bardzo bogaty – można tu kupić praktycznie wszystko. Jacht, dom, małżeństwo, posadę prezesa korporacji, pieniądze, dzieci, dobrą pracę, duży biust, medal olimpijski, samochody, drużyny piłkarskie, władzę, sukces i wiele innych dóbr.

W sprzedaży nie ma jedynie Życia i Śmierci – ich dystrybucją zajmuje się Centrala znajdująca się w innej Galaktyce.

Każdy klient, który wchodzi do sklepu (bo są też tacy, którzy ani razu nie weszli i do tej pory siedzą na tyłku i zajmują się chceniem) w pierwszej kolejności pyta o cenę swojego marzenia. 

 A ceny są różne...

Wymarzona praca na przykład, kosztuje rezygnację ze stabilności i przewidywalności, gotowość do samodzielnego planowania  i organizowania własnego życia, wiarę we własne siły oraz pozwolenia sobie na taką pracę, jaką kochasz, a nie taką, jaka się nawinie.

Władza ma nieco wyższą cenę: trzeba zrezygnować z pewnych swoich przekonań, nauczyć się znajdować do wszystkiego racjonalne wytłumaczenie, umieć odmawiać, znać swoją wartość (a powinna ona być wysoka), pozwalać sobie na mówienie „ja”, wyrażać własną opinię, niezależnie od akceptacji czy dezaprobaty otoczenia.


Niektóre ceny wydają się dość dziwne: małżeństwo można otrzymać w zasadzie za bezcen, natomiast szczęśliwe życie kosztuje bardzo drogo – wymaga osobistej odpowiedzialności za własne szczęście, umiejętności cieszenia się życiem, znajomości swoich celów, rezygnacji z dążenia by wszystkim dogodzić, doceniania wszystkiego co się ma, pozwolenia sobie na bycie szczęśliwym, świadomości własnych zalet, rezygnacji z bonusu „ofiary”, ryzyka utraty niektórych znajomych…

Nie każdy klient, który wchodzi do sklepu, jest gotów, aby od razu kupić marzenie. Niektórzy, gdy widzą cenę, natychmiast wychodzą. Inni stoją w zadumie, licząc swoje zasoby i zastanawiając się, skąd wziąć więcej środków. Czasem ktoś skarży się, że ceny są za wysokie i prosi właściciela o rabat albo pyta, kiedy będzie wyprzedaż.

Są też tacy, którzy wyciągają z kieszeni wszystkie swoje oszczędności i odbierają marzenie, zapakowane w piękny szeleszczący papier. Są zawsze odprowadzani wzrokiem przez zazdrosnych klientów, którzy szepczą złośliwie, że właściciel sklepu to na pewno ktoś z rodziny i marzenie dostali pod ladą, po znajomości.

Właściciela sklepu dawno już proszono, aby obniżył ceny, co zwiększyłoby liczbę klientów. Ale takie postulaty za każdym razem spotykały się z odmową, bowiem właściciel uważa, że to obniży jakość marzeń.

Kiedy pytano go, czy nie obawia się bankructwa, mówił, że nigdy nie zabraknie śmiałków, gotowych ryzykować i zmieniać swoje życie, rezygnując z nawyków i bezpiecznej przewidywalności, zdolnych do wiary w swoje marzenia, mających dość sił i środków, by zapłacić za ich realizację…”


                                                                                autor nieznany



P.S.

Ja dziś śmiało mogę powiedzieć o sobie, że jestem jednym z nich i jest mi z tym dobrze :)

                                                          





sobota, 29 czerwca 2013

29 Czerwca urodził się..




Antoine de Saint-Exupery
(1900-1944)

francuski pisarz, poeta, pilot

Zodiakalny Rak; Numerologiczna 9

Antoine od wczesnych lat ujawnił swoje pasje do literatury i pilotażu, a także uzdolnień technicznych. Pisywał wierszyki, a w wieku 10 lat skonstruował swój "rowerolot" - dopinając do roweru prześcieradła jako skrzydła.
Zostaje pionierskim pilotem, wdraża swoje wynalazki w życie, które do dnia dzisiejszego mają zastosowanie w lotnictwie. Natomiast doświadczenia  z lotnictwem zaczyna spisywać i tak powstaje jego pierwsze opowiadanie 'Lotnik', potem kolejne "Poczta na południe", "Nocny lot', "Ziemia, planeta ludzi".

Ale tak na prawdę  "Małym Księciem" napisanym dla przyjaciela Leona Werth'a, oczarował  cały świat i to on przyniosła mu sławę. Jednak sam Exupery nigdy sławy tej nie doznał, gdyż zginął zestrzelony podczas II wojny światowej przez niemiecki myśliwiec w 1944 roku. Resztki jego samolotu odnaleziono dopiero w 2000 roku (zidentyfikowano w 2004), dzięki rybakowi, który dwa lata wcześniej wyłowił bransoletkę pisarza w okolicach Marsylii.


Książkę tą nie da się przeczytać tylko jeden raz, koniecznie, ale to koniecznie, żeby odebrać jej pełne przesłanie należy to zrobić co najmniej 3 razy:  raz jako dziecko, raz jako młodzież i obowiązkowo jako dorosły. 



Myśli z książki 'Ziemia, planeta ludzi' 1939:




Kochać to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem,
ale patrzeć razem w tym samym kierunku”


*****

Mierząc się z przeszkodą człowiek poznaje siebie”

*****

Albowiem nic i nigdy nie zastąpi straconego towarzysza. 
Nie można sobie stworzyć starych przyjaźni. 
Nie ma ceny skarb tylu wspomnień, 
tylu trudnych godzin przeżytych razem, 
tylu waśni, pojednań, porywów serca. 
Takie przyjaźnie nie są do odtworzenia.

*****

Doskonałość osiąga się nie wtedy,
kiedy nie można już nic dodać, 

ale kiedy nie można nic odjąć.

*****

Znużenie czekaniem oswaja z byle jakim szczęściem”

*****

Znieść można wszystko.
Naprawdę nie ma rzeczy nie do zniesienia”


*****

Wodo, nie masz ani smaku, ani koloru, ani zapachu, 
nie można cię opisać, pije się ciebie, nie znając ciebie. 
Nie jesteś niezbędna do życia: jesteś samym życiem”




Myśli z książki 'Mały książę' 1947:


Idąc prosto przed siebie nie można zajść za daleko”

*****

To bardzo przykre zapomnieć przyjaciela. 
A przecież nie każdy ma przyjaciela”

*****

Znacznie trudniej jest sądzić siebie niż bliźniego”

*****

Wśród ludzi jest się także samotnym”

*****

Dobrze widzi się tylko sercem. 
Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”

*****

Zawsze się wydaje, że w innym miejscu będzie lepiej”

*****

Oczy są ślepy. Szukać należy sercem”

*****

Decyzja oswojenia niesie w sobie ryzyko łez”

*****

"Kwiaty mają w sobie tyle sprzeczności"

*****

Gdy jest bardzo smutno, to kocha się zachody słońca”

*****

Gwiazdy świecą po to aby każdy mógł znaleźć swoją”

*****



"Mowa jest źródłem nieporozumień"

*****

Gwiazdy zawsze pobudzają mnie do uśmiechu”


Cytat: 


"To, co mnie wzrusza najmocniej w tym małym śpiącym królewiczu, to jego wierność dla kwiatu, to obraz róży, która świeci w nim jak płomień lampy nawet podczas snu".





Do zasłuchania:

Kasia Sobczyk - http://www.youtube.com/watch?v=lN8hHquERTg



Pozdrawiam Wszystkich od Dawna Zaczytanych w "Małym Księciu"



poniedziałek, 24 czerwca 2013

Dzień Ojca...


Wczoraj był Dzień Ojca, miałam ten dzień
 jedynie przemilczeć nad grobem mego ukochanego Taty, 
ale niestety nie mogłam spędzić go tak jak chciałam w wyciszeniu, 
bo moje dziecko też nie mogło spędzić go tak jak zamierzało!

Z tą różnicą, że jej ojciec, żyje i ma się dobrze, a o jedynym dziecku nie chce pamiętać i tyle!!! Nie przyjeżdża do niej choć mieszka w tym samym mieście, chociaż ma nie jedno auto i ma do niej 15 minut drogi!!! Ba doszło i do tego, że nawet nie odbiera już telefonów od swego dziecka, nie oddzwania też !!! A to, że dziecko musi coś jeść i ma swoje potrzeby, że rośnie i wyrasta z ubrań są to nieistotne dla niego rzeczy!!!

Nigdy dla niej nie miał czasu zawsze był cholernie zapracowany, zagoniony. Czemu więc ona oczekuje, by znalazł teraz, kiedy ma swoje inne życie 
i jest wolny jak to sam nazwał?? Ponieważ nieustannie wierzy, że on się zmieni, że kiedyś przyjedzie i będzie dobrze, i będzie szczęśliwa.... 

Cóż... Ja też wierzyłam, przez 20 lat tak jak ona, że się zmieni, że będę szczęśliwa. Dziś niestety wiem, że zamiast lepiej było jedynie gorzej, a ja się tylko łudziłam. 





Przykro mi, że na to miano nie zasłużył, ale przecież trzeba być tym kimś wyjątkowym, bez udawania, kłamstw i czczych obietnic! Niestety on nigdy wyjątkowy nie był...  to i już nie będzie!!!

Z mojej strony mogę tylko przeprosić swoje dziecko, że się pomyliłam, że się dałam oszukać i że na ojca wybrałam jej takiego patafiana!!!

niedziela, 23 czerwca 2013

Urodzinowo dla Zodiakalnych Raków


Słońce w Znak Raka wkroczyło 
21 czerwca o godz. 7:05





Byście zawsze Słońce mieli w sobie i nigdy go nie zatracili
oraz
Słońca, które opromienia życie i daje energię każdego dnia!!!


Dla tych, co są jeszcze w poszukiwaniu Słońca, 
życzę, abyście odnaleźli ślad dobrych, ciepłych promieni w sobie,
by nimi móc obdarzać bliskich, bliższych i tych dalszych też,
 a dzięki temu mogli odczuwać smak Prawdziwego Szczęścia.  


Życzę Wszystkim Rakom zaczytującym i odwiedzającym mój blog,
 a w szczególności Niesamowitym Kobietom - Majce & Magdzie
  - Wy Kochane macie je w sobie i wspaniale jest odczuwać ciepło, 
którym obdarzacie również i mnie! Dziękuję!!!



poniedziałek, 17 czerwca 2013

Ach Akacje...


Tak wspomnieniowo piszę ten post, bo niestety, ech niestety już przekwitły.
Ale one tak wonią swą upajały, ku marzeniom skłaniały. 
To pomarzyć mogę, że jeszcze kwitną....



Ach jak pięknie pachną... 
Tak przejść się aleją Akacji 
i pozwolić się uwieść zapachowi 
o niebywałej nutce słodyczy... 


Ech... Tak, tak wiem zaraz znajdą się tacy, żeby powiedzieć, iż to drzewo nazywa się inaczej - Grochodrzewem, Robinią a nie Akacją, bo jakieś okropne kolczaste drzewo z Afryki ma taką nazwę. Nota bene ulubiony przysmak Żyraf  - pozdrawiam przy okazji znajomą mi Żyrafę :)) - Ale przecież Robinia to tylko część nazwy, a całość brzmi: Robinia akacjowa, to czemu mówicie, że to niepoprawna nazwa? 
Przepraszam, moja dusza romantyczna bardziej wierzy Poetom, którzy od wieków nazywali ją Akacją.


Proszę oto przykłady fragmentów wierszy:


"Białe akacje tchną wonią opiłą 
Pod nocą srebrno-modrą, 
Jak gdyby innych kwiatów nie było
I wcale być nie mogło.(...) "
Julian Tuwim

"Tu nie pomoże nic...
a cóż ja znaczę!
ten sam sen, ten sam błysk,
srebrne akacje;"
Konstanty Ildefons Gałczyński
"Akacja sypała kwiatem, gdy wiosna rządziła światem.
Teraz listkami sypie na lasu dywan zielony." 
Józef Czechowicz

Z gęstwy białych akacji,
jakby z dusznej stacji,
wagony otumanień
w różne jadą strony.”
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska



I niechaj już tak zostanie - i nikt mi nie tłumaczmy, że to nie to, tylko tamto drzewo. Bo jakże urok przez to traci spacer  Akacjową aleją.


A tak idziemy z wolna
 poddając się zmysłom węchu... wzroku...



No i masz... Kolejną rzeczą, którą mi zakłóca spacer urokliwą aleją są nastolatki zrywające listki, które przy pomocy wyliczanki chcą się dowiedzieć, czy chłopcy je kochają!

Dziewczyny proszę nie niszczcie tych pięknych delikatnych listków!! 
Proszę!!!

Przecież inaczej dowiadujemy się, że jesteśmy kochane 
- to się czuje przede wszystkim całą sobą, widzi w oczach kiedy na Ciebie patrzy, odczuwa jak Cię traktuje, jak się do Ciebie zwraca - to jest czytelne bez niszczenia drzew!!!




Poniżej zostawiam dla Was swój wypisek,
a  ja wracam na  aleję  Akacji, 
by dokończyć swój aromaterapeutyczny spacer...




Kocha…lubi…szanuje…nie chce…nie dba…żartuje…”
Obrywasz listki pięknej akacji,
aby od wróżby ludowej dowiedzieć się racji
- Od maleńkich listeczków zielonych
twych pytań w ogóle nieświadomych.

Kocha…lubi…szanuje…nie chce…nie dba…żartuje…”
Nie dość, że obrywasz listki z drzewa urodziwego,
rozrywasz je na cząstki, rzucasz na ziemię do tego!
To jeszcze wymagasz tylko pozytywnej odpowiedzi!
Czy myślisz, że w nich duszek miłości siedzi?

Kocha…lubi…szanuje…nie chce…nie dba…żartuje…”
Tak zaabsorbowana końcem miłosnej wyliczanki,
nie dostrzegasz jak opadają z akacji kwiatki
- To jej łzy o zapachu słodko-mdlącym spadają,
obok listeczków porozrzucanych z żalu konają.

Kocha…lubi…szanuje…nie chce…nie dba…żartuje…”
Przestań już obrywać te listki naiwna dziewczyno!
Zobacz jak z akacji łzy białym strumieniem płyną,
a jeśli chcesz upewnić się czy twój chłopiec cię miłuje,
wsłuchaj się w głos serca, a dowiesz się, co czuje!

                                                         Ludwika


Napisany 8 maja 2005 r.