piątek, 15 marca 2013

Od dziś jestem 40latką...



"Miała 30 lat i mogła się jeszcze podobać"

Tak pisał w książce „Kobieta trzydziestoletnia” Honore de Balzac – przyznaję, że 10 lat temu czytając właśnie tą książkę, byłam niezmiernie oburzona. Jakże mógł tak napisać!!! Jak mógł!! Akuratno kończyłam tyle lat i przyznaję mocno mnie zdołowało to zdanie. 

30 lat wydawało mi się czymś, czego Kobieta nie jest w stanie przeżyć. Moje przyjaciółki, co prawda mocno temu zaprzeczały, i mówiły bym nie przesadzała, iż nawet ogrodniczka nie powinnam tyle przesadzać. Czym mnie uspokoiły, dałam się im przekonać.



Jakież było moje zaskoczenie, gdy po kilku miesiącach, zadzwoniłam z życzeniami do jednej z pocieszających przyjaciółek, a ona miała, jak to nazwała „niesamowitego doła” (jej profesja ogrodnicza też dała o sobie znać) i ryczała od samiuśkiego rana. Z kolei druga nawet nie chciała przyjąć życzeń, i nakrzyczała na mnie, że nie mam serca, że jej przypominam o czymś tak okrutnym.

Moje Kochane Przyjaciółki M & M jak zawsze z naszej trójki jestem pionierką w doświadczeniu kończenia „niebanalnych” urodzin kilka miesięcy wcześniej niż Wy. I chcę tu Wam napisać, że Honore de Balzac miałby bardzo głupią minę, gdyby zobaczył kobiety XXI wieku, które niejednokrotnie wyglądają znacznie lepiej mając więcej niż 30-ści lat. Oj miałby się on z pyszna! Co by napisał, gdyby zobaczył NAS?? Wiem na pewno, że nigdy nie odważyłby się napisać tego jakże beznadziejnego zdania!


Okej... Zatem już od dziś niechaj to napiszę - Jestem kobietą 40-letnią (muszę się z tym oswoić jak ze zwierzęciem, którego wcześniej nie znałam). Hm... ciężko mi to idzie...





A czy mogę się podobać?? Może pytanie powinno brzmieć: - Czy chcę się podobać? Ech! Co to za pytanie prawda, która kobieta nie chce?

Hm... i cóż tu ku przerażeniu również mojemu napiszę... iż znam to z autopsji (mam to 22 letnie doświadczenie). Niestety może być taki czas w kobiecym życiu, że przestaje zwracać uwagę, czy się podoba, czy się chcę, czy ma podobać.... ponieważ straciła sens... zatraciła się... zgubiła... 
W prostym języku przestała czuć się kochana, akceptowana.

A przecież:

Kobieta niezależnie od wieku może podobać się sobie samej. A już na pewno podoba się sobie, gdy jest zakochana i czuje się kochana. Wówczas podoba się wszystkim.”
                                                                      Ludwika



Toteż – przepraszam za brak skromności - Podobam się sobie i wcale tu nie mam na myśli tylko urody i nie jest to żadna kokieteria...no może trochę :))

Chodzi mi mianowicie o swoje zapatrzenie - podejście do życia i o kroki jakie w nim poczyniłam. Kroki, decyzje, może trochę spóźnione, ale liczy się fakt, iż w końcu zostały przeze mnie podjęte. A ja odzyskałam sens – a przede wszystkim tak jak już wcześniej na blogu pisałam - Odzyskałam Siebie!

Niestety to prawda, że jak dochodzi się do pewnego wieku, gdzie duża część życia już za nami, a przed nami niewiadoma lat... To zostajemy siłą rzeczy zmuszeni, by zrobić rachunek matematyczno-filozoficzny: tyle dobrego, tyle złego zrobiliśmy, tyle nas spotkało, tyle otrzymaliśmy, a dostało nam się tyle...itp.

Jest też jeszcze drugi rachunek najważniejszy - rachunek wewnętrzny,  w którym kołacze się pytanie - „Czy czujesz się spełniona, znaczy Szczęśliwa?”.
I tu zgodnie z prawdą trzeba sobie samej odpowiedzieć w końcu, nareszcie tak od serca szczerze – "tak" bądź "nie" - w zależności... Tych zależności od nas samych przecież zależnych.


To pora odpowiedzieć sobie samej szczerze - „Czy czuję się spełniona, znaczy Szczęśliwa?”

Odpowiadam:
- Tak! Tak! Tak!
- Mam 40 lat i mogę się jeszcze podobać panie de Balzac! 
- A dlaczego? Bo kocham i jestem kochana!!




Tak do posłuchania... urzekła mnie ta piosenka:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za pozostawienie swoich odczuć...spostrzeżeń...myśli...