"Miała
30 lat i mogła się jeszcze podobać"
Tak
pisał w książce „Kobieta trzydziestoletnia” Honore
de Balzac – przyznaję, że 10 lat temu czytając właśnie tą
książkę, byłam niezmiernie oburzona. Jakże mógł tak napisać!!!
Jak mógł!! Akuratno
kończyłam tyle lat i przyznaję mocno mnie zdołowało to
zdanie.
30 lat wydawało mi się czymś, czego Kobieta nie jest w
stanie przeżyć. Moje przyjaciółki, co prawda mocno temu
zaprzeczały, i mówiły bym nie przesadzała, iż nawet ogrodniczka
nie powinnam tyle przesadzać. Czym mnie uspokoiły, dałam się im
przekonać.
Jakież było moje zaskoczenie, gdy po kilku
miesiącach, zadzwoniłam z życzeniami do jednej z pocieszających przyjaciółek,
a ona miała, jak to nazwała „niesamowitego doła” (jej profesja
ogrodnicza też dała o sobie znać) i ryczała od samiuśkiego rana.
Z kolei druga nawet nie chciała przyjąć życzeń, i nakrzyczała
na mnie, że nie mam serca, że jej przypominam o czymś tak
okrutnym.
Moje
Kochane Przyjaciółki M & M jak zawsze z naszej trójki jestem
pionierką w doświadczeniu kończenia „niebanalnych” urodzin
kilka miesięcy wcześniej niż Wy. I chcę tu Wam napisać, że
Honore de Balzac miałby bardzo głupią minę, gdyby zobaczył
kobiety XXI wieku, które niejednokrotnie wyglądają znacznie lepiej
mając więcej niż 30-ści lat. Oj miałby się on z pyszna! Co
by napisał, gdyby zobaczył NAS?? Wiem na pewno, że nigdy nie
odważyłby się napisać tego jakże beznadziejnego zdania!
Okej... Zatem
już od dziś niechaj to napiszę - Jestem kobietą 40-letnią (muszę się z tym oswoić jak ze zwierzęciem, którego wcześniej nie znałam). Hm... ciężko mi to idzie...
A czy mogę się podobać??
Może pytanie powinno brzmieć: - Czy chcę się podobać? Ech! Co to
za pytanie prawda, która kobieta nie chce?
Hm...
i cóż tu ku przerażeniu również mojemu napiszę... iż znam
to z autopsji (mam to 22 letnie doświadczenie). Niestety może być taki czas w kobiecym życiu, że
przestaje zwracać uwagę, czy się podoba, czy się chcę, czy ma
podobać.... ponieważ straciła sens... zatraciła się...
zgubiła...
W prostym języku przestała czuć się
kochana, akceptowana.
A
przecież:
„Kobieta
niezależnie od wieku może podobać się sobie samej. A już na
pewno podoba się sobie, gdy jest zakochana i czuje się
kochana. Wówczas podoba się wszystkim.”
Ludwika
Toteż
– przepraszam za brak skromności - Podobam się sobie i wcale tu
nie mam na myśli tylko urody i nie jest to żadna kokieteria...no może
trochę :))
Chodzi
mi mianowicie o swoje zapatrzenie - podejście do życia i o kroki
jakie w nim poczyniłam. Kroki, decyzje, może trochę spóźnione,
ale liczy się fakt, iż w końcu zostały przeze mnie podjęte. A ja
odzyskałam sens – a przede wszystkim tak jak już wcześniej na blogu
pisałam - Odzyskałam Siebie!
Niestety to prawda, że jak dochodzi się do pewnego wieku, gdzie duża część
życia już za nami, a przed nami niewiadoma lat... To zostajemy siłą
rzeczy zmuszeni, by zrobić rachunek matematyczno-filozoficzny: tyle
dobrego, tyle złego zrobiliśmy, tyle nas spotkało, tyle
otrzymaliśmy, a dostało nam się tyle...itp.
Jest
też jeszcze drugi rachunek najważniejszy - rachunek wewnętrzny, w
którym kołacze się pytanie - „Czy czujesz się spełniona,
znaczy Szczęśliwa?”.
I
tu zgodnie z prawdą trzeba sobie samej odpowiedzieć w końcu,
nareszcie tak od serca szczerze – "tak" bądź "nie" - w zależności...
Tych zależności od nas samych przecież zależnych.
To
pora odpowiedzieć sobie samej szczerze - „Czy czuję się
spełniona, znaczy Szczęśliwa?”
Odpowiadam:
-
Tak! Tak! Tak!
-
Mam 40 lat i mogę się jeszcze podobać panie de Balzac!
- A dlaczego?
Bo kocham i jestem kochana!!
Tak do posłuchania... urzekła mnie ta piosenka:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za pozostawienie swoich odczuć...spostrzeżeń...myśli...