Co
ludzie powiedzą?
A co mają mówić?
Jedna baba drugiej babie....
Gdzieś wyczytałam, że to jednak faceci są największymi plotkarzami.
Zatem jeden facet drugiemu facetowi, coś powie,
coś nagada...
(oj tak oni lubią nagość
w każdym calu)
i tyle jego, czy też ich,
bo na pewno nie moje.
A przecież moje życie jest jedno i ważne jak Ja - je przeżyję, a nie,
co kto o nim powie, czy jakaś baba, czy facet jakiś, prawda?
A co mają mówić?
Jedna baba drugiej babie....
Gdzieś wyczytałam, że to jednak faceci są największymi plotkarzami.
Zatem jeden facet drugiemu facetowi, coś powie,
coś nagada...
(oj tak oni lubią nagość
w każdym calu)
i tyle jego, czy też ich,
bo na pewno nie moje.
A przecież moje życie jest jedno i ważne jak Ja - je przeżyję, a nie,
co kto o nim powie, czy jakaś baba, czy facet jakiś, prawda?
No dobra, przyznaję, kiedyś tym mocno się sugerowałam, zastanawiałam, a jak na to inni spojrzą, co pomyślą, gdyż tak zostałam wychowana, w tradycji wymownych spojrzeń i opinii sąsiedzkiej.
Przez co, to teraz już wiem - byłam w zawieszeniu w swoim własnym życiu, bo zamiast podejmować śmiałe decyzje, nawet te niezgodne
z wymogami, zasadami nakreślonymi przez „co ludzie powiedzą”,
ja wolałam unikać sądów i tkwić w swoim błędnym myśleniu.
W swoim życiu, które z
roku na rok, coraz bardziej płynęło pod prąd,
a ja, coraz bardziej w nim niknęłam.
a ja, coraz bardziej w nim niknęłam.
Aż w końcu się roztrzaskałam...bolało... Bolało mocniej, bo ile było przy tym tego „ludzkiego gadania” (o ile można je ludzkim nazwać).
I zaczęło się jedna baba drugiej babie, jeden facet z drugim facetem
i z babą też, a co, czemuż nie. Nagadali się, nadebatowali, nakiwali głowami w niedowierzaniu - czemu do tego dopuściłam, czemu nic nie mówiłam, czemu tak trwałam, czemu się tak dałam, czemu to, czemu tamto....
I nasuwa się pytanie, gdzie w tym wszystkim jestem ja?
Otóż
to... mnie nie ma... Mówią o mnie, jakby mnie nie było,
bo mnie nie ma.
Leżę roztrzaskana na kawałki... Zwijam się w bólu i staram się odpowiedzieć na wszystkie „czemu”.
bo mnie nie ma.
Leżę roztrzaskana na kawałki... Zwijam się w bólu i staram się odpowiedzieć na wszystkie „czemu”.
Na wszystkie „czemu” - sama sobie.
I kolejne istotne nasuwające się pytania.
Ile jest takich osób jak ja? A ile już uporało się z tym?
Ile wydostało z pęt narzuconych przez wzór wychowania, służący sąsiadom do zabijania ich nudnego życia i trwania również w błędnym myśleniu.
Bo
czyż właśnie w tym „czemu”, oni samych siebie nie
powinni pytać?
Ludwika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za pozostawienie swoich odczuć...spostrzeżeń...myśli...