wtorek, 29 stycznia 2013

Przypowieść styczniowa




     Król francuskich żab postanowił wydać córkę za mąż. Ponieważ było to jego jedyne dziecko, więc za wszelką cenę chciał ją mieć przy sobie. Niestety tradycja, 
a także doradcy królewscy nakazywali podjąć jak najszybsze kroki celem znalezienia małżonka dla pięknej żabiej księżniczki.

    Król wpadł na pomysł ogłoszenia turnieju, którego zwycięzca miałby poślubić księżniczkę. Przewrotność pomysłu polegała na niemożliwym do wykonania zadaniu turniejowym. W całym żabim królestwie pojawiły się więc afisze
z informacją, że ten kto pierwszy wejdzie na ... Wieżę Eiffla ten poślubi piękną księżniczkę. 

     W żabim świecie zawrzało: przecież to zadanie jest niewykonalne dla części gatunku ludzkiego, który stworzył to monstrum, więc jakie szanse mają małe żabki?! ... żadnych!!! Większość żabich amatorów zrezygnowała na starcie. Znalazło się jednak kilku śmiałków, którzy stwierdzili, że muszą spróbować.


     Pod wieżą zebrało się mnóstwo kumkających gapiów. Turniej rozpoczęto. Kilkunastu śmiałków sam widok olbrzyma tak przeraził, że wycofali się nie pokonując nawet pierwszego stopnia. Kilku innych po pokonaniu paru stopni spojrzało w górę i po jednomyślnym - „Niemożliwe!” - wrócili do tłumu. Dwóch doszło już na trzecie piętro, ale zarówno widok w górę jak i w dół był przytłaczający, a i zgromadzeni „kibice” coraz głośniej krzyczeli, że jest to niemożliwe ... poddali się. 

     Jednemu udało się pokonać ok. 0,1 dystansu. Spojrzał na twarze tłumu zgromadzonego pod wieżą – wszystkie krzyczały: „to niewykonalne”. Spojrzał
w górę – w tym pochmurnym dniu szczyt Wieży Eiffla był ledwie dostrzegalny. Głos wewnętrzny dopełnił reszty – zszedł przegrany.

     Król już zacierał ręce gdy nagle z tłumu pod wieżą wyłonił się kolejny śmiałek. Nieśmiało podszedł do pierwszego stopnia prowadzony zrezygnowanymi okrzykami gapiów: „odpuść sobie!”, „to niewykonalne!”. 

     Pierwszy stopień ... pierwsze piętro ... już pokonał pierwszą połowę dystansu. Wolno, w swoim własnym tempie, konsekwentnie podążał do góry. Tłum wciąż krzyczał: „zejdź, szkoda twojego czasu!”, „nikt nie jest w stanie wejść na szczyt”. Ostatnie piętro ... ostatni schodek – jest!, udało się! Pozostała już tylko droga z powrotem po odbiór nagrody – ślicznej królewny.

     Na dole okrzyki, zbiegło się pełno żabich dziennikarzy: „jak ci się to udało?”, „zrobiłeś coś co było niewykonalne – jak?”, „przecież widziałeś poprzedników, którzy schodzili zrezygnowani, słyszałeś co mówili, widziałeś jak wielka jest wieża
i jak wiele trudu cię czeka, słyszałeś zrezygnowane komentarze zgromadzonych – jak, słyszysz, jak ci się to udało!?"

     Bohater uśmiechał się tylko milcząco. Nagle ktoś z tłumu krzyknął: „On nic nie słyszał - od urodzenia nie słyszy!” ..."


"Podążaj za marzeniami "Arkadiusz Śmigielski

P.S.

Myślę, że po przeczytaniu tej przypowieści większość z Was uwierzyło w swoje możliwości i podąży ku spełnianiu swoich Marzeń!!!  Powodzenia!!!

I będziecie też pamiętać, że bycie czasem głuchym na innych nie jest czymś złym, i nie jest też ich lekceważeniem  jak nas w domu, w szkole, religii uczono.
To, czasami wręcz jedyna możliwość na nie zatracenie siebie, i znalezienie swojego - tylko Swojego Szczęścia w tym świecie.

                    


2 komentarze:

  1. Dlatego żałuję, że nie potrafiłem być "ślepy i głuchy". Zaszedł bym o wiele dalej...

    OdpowiedzUsuń
  2. nie ma co żałować, zawsze można zacząć od początku ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawienie swoich odczuć...spostrzeżeń...myśli...