Z opowieści Sowiej Mamy
Kiedy
czternaście lat temu
pisklę
swe rodziłam
w
szczęście jakie mnie spotkało
do
końca nie wierzyłam.
Patrzyłam
na nie i patrzyłam,
w
zachwycie imię Lidia, Lidusia
jak
mantrę wciąż mówiłam.
Na
święta najpiękniejszy prezent
swym
wykluciem mi sprawiła,
chociaż
innych wcześniejszym
przybyciem
mocno zadziwiła.
Rączki
w piąstki buńczucznie
wszystkim
dookoła pokazywała.
Jak
to? Pierwsza gwiazdka
bez
niej obyć, by się miała?
babć
i babć ciotecznych się nazjeżdżało
jak
za gwiazdą betlejemską
w
jej kierunku z prezentami podążało.
Lidusia
każdego słodką minką
niemowlęcym
zapachem zauroczała
cała
rodzinka nad jej kołyską
achami
i ochami się zachwycała.
Tak
moja dziecina kochana, wspaniała
pomaleńku sobie rosła, rosła
aż
na przepiękną ptaszynę wyrosła.
Są
jednak tacy, co się dziwią (ich sprawa)
że
ma tak inne od moich piórka,
czy
aby na pewno się z nią rozumiem,
czy
aby na pewno to moja rodzona córka.
Powiem
tylko tak na opowieści mej zakończenie
by Lidusia pamiętała, że ci „tacy” w życiu
nieistotne,
wręcz nijakie mają znaczenie.
Gdyż
Ja jako matka od zawsze wiedziałam
że ma
dziecina innym piórkami będzie się przystrajała!
Własną drogą ku swoim Marzeniom będzie podążała!
Ja
zaś otaczać miłością, wspierać, zawsze przy niej być mam,
ale to przecież dobrze znany temat każdej z kochających mam.
Mojej Kochanej Papużce Lidusi
mama Sowa
Napisany 19.12.14r
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za pozostawienie swoich odczuć...spostrzeżeń...myśli...