środa, 27 lutego 2013

Przypowieść lutowa


Piorun



W czasie niedzielnej Mszy św. nagle rozpętała się gwałtowna burza. Piorun uderzył w dzwonnicę i wstrząsnął murami kościoła, w którym było pełno ludzi. Celebrans widocznie przerażony, zwrócił się do wiernych:

- "Przerwijmy na chwilę Mszę świętą i pomódlmy się..."


                                                  Bruno Ferrero



P.S.

Przyzwyczajenie robi swoje, ba już nawet nie wie się, co się robi i po co się to robi.

Mówi się też, że - „Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka”.

A druga natura to przecież Ty sam, czy nie zatraciłeś się 
w niej? Czy nie zawładnęła Tobą? Robisz coś, bo? 
No właśnie znasz odpowiedź?


Bywa jakże często, iż przyzwyczajenie zmienia się w rutynę 
i przestajesz się nad tym zastanawiać, myśleć, stajesz się robotem, niewolnikiem swoich czynności, zachowań.

Aż, któregoś dnia budzisz się jak ze stuletniego snu i jesteś zaskoczony, że tyle czasu umknęło Ci przez palce, że pozwoliłeś przespać swojej drugiej naturze swoją pierwszą - tą najważniejszą. Tą w której Ty sam, Twoje uczucia, Twoje zamierzenia, cele, ideały były priorytetami, by przeżyć to jedyne życie szczęśliwie, w poczuciu zadowolenia z siebie 
i świata otaczającego.

Jeśli jednak jeszcze śpisz – to zbudź się z zimowego snu – wiosna już blisko, Twoje Odrodzenie też może z nią przyjść 
i zakwitnąć w nowym życiu. Życie to ruch, to nieustane zmiany, nie ma w nim miejsca na przyzwyczajenie!

Jeśli już zbudziłeś się – to gratuluję przetarcia powiek 
i ujrzenia wszystkiego na nowo! Prawda, że warto było?

Jeśli zaś nigdy nie zasnąłeś – to jesteś Szczęściarzem i tak trzymaj!!



A teraz z innej beczki:

Co się tyczy modlenia i chodzenia do kościoła.

Jedna kobieta chodzi do kościoła, co niedziela, co większe uroczystości kościelne i modli się o... – no właśnie o co?

Podobnież o nawrócenie córki, bo szatan ją opętał... 
Bo odważyła się zerwać z przyzwyczajeniem, które ją zabijało i zachciało jej się być szczęśliwą. Bo nareszcie nie robi wszystkiego dla innych, zrobiła coś dla siebie. Przestała żyć w zakłamaniu.

Kobieta bardzo wierząca, klęczy przed obrazem modli się 

o nawrócenie... a sama swoje dziecko odtrąciła, bo nie jest takie jak ona, bo ma inne zdanie, bo wyłamało się z ramek, bo uwolniło się z kajdan nieszczęśliwego małżeństwa.

Kobieta modli się prosi dobrego Boga o pomoc dla kogo? Skoro sama porzuciła swoją córkę w potrzebie, nie była 
z nią, przy niej w najtrudniejszych chwilach, nie uznała jej prawd, choć o nich wiedziała, ba nawet sama o nich nieraz mówiła.... ale przecież tylko mówiła... 

To jak ma się do tego jej wiara w Boga, w jej prośby, modlitwy? Nie uwierzyła przecież własnemu dziecku... 
a ono prosiło łzami zalewając, że wiele już wycierpiało
i dłużej już nie może... bo umiera.... A ona nie uwierzyła, czy zwyczajnie nie chciała uwierzyć?

Ta kobieta zarzeka się w imię Matki Przenajświętszej, że jest dobrą matką, że ona chciała dobrze. Po czym dzwoniąc po całej rodzinie szukała usprawiedliwienia, zrozumienia, oczerniając coraz mocniej swoje dziecko opowieściami, jak to córkę szatan opętał, jak to zatraciła się w zło...



Piorun... Piorun uderzył... 
Przerwij już swoje modlitwy kobieto!

Piorun... Piorun uderzył z twoich kobieto ust!

Został popiół miłości i na zawsze stracona wiara w matczyne serce, które kocha ponad wszystko i nigdy się nie wyrzeka swojego dziecka....




2 komentarze:

  1. Ten blog posiada dużo informacji na ciekawe tematy

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za pozostawienie swoich odczuć :))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawienie swoich odczuć...spostrzeżeń...myśli...