Piorun
W
czasie niedzielnej Mszy św. nagle rozpętała się gwałtowna burza.
Piorun uderzył w dzwonnicę i wstrząsnął murami kościoła, w
którym było pełno ludzi. Celebrans widocznie przerażony, zwrócił
się do wiernych:
- "Przerwijmy na chwilę Mszę świętą i
pomódlmy się..."
P.S.
Przyzwyczajenie
robi swoje, ba już nawet nie wie się, co się robi i po co się to robi.
Mówi
się też, że - „Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka”.
A
druga natura to przecież Ty sam, czy nie zatraciłeś się
w niej? Czy
nie zawładnęła Tobą? Robisz coś, bo?
No właśnie znasz
odpowiedź?
Bywa
jakże często, iż przyzwyczajenie zmienia się w rutynę
i
przestajesz się nad tym zastanawiać, myśleć, stajesz się
robotem, niewolnikiem swoich czynności, zachowań.
Aż,
któregoś dnia budzisz się jak ze stuletniego snu i jesteś
zaskoczony, że tyle czasu umknęło Ci przez palce, że pozwoliłeś
przespać swojej drugiej naturze swoją pierwszą - tą najważniejszą.
Tą w której Ty sam, Twoje uczucia, Twoje zamierzenia, cele, ideały
były priorytetami, by przeżyć to jedyne życie szczęśliwie, w
poczuciu zadowolenia z siebie
i świata otaczającego.
Jeśli
jednak jeszcze śpisz – to zbudź się z zimowego snu – wiosna
już blisko, Twoje Odrodzenie też może z nią przyjść
i zakwitnąć
w nowym życiu. Życie to ruch, to nieustane zmiany, nie ma w nim
miejsca na przyzwyczajenie!
Jeśli
już zbudziłeś się – to gratuluję przetarcia powiek
i ujrzenia
wszystkiego na nowo! Prawda, że warto było?
Jeśli zaś nigdy nie zasnąłeś – to jesteś Szczęściarzem i tak trzymaj!!
A
teraz z innej beczki:
Co
się tyczy modlenia i chodzenia do kościoła.
Jedna
kobieta chodzi do kościoła, co niedziela, co większe uroczystości
kościelne i modli się o... – no właśnie o co?
Podobnież
o nawrócenie córki, bo szatan ją opętał...
Bo odważyła się
zerwać z przyzwyczajeniem, które ją zabijało i zachciało jej się
być szczęśliwą. Bo nareszcie nie robi wszystkiego dla innych,
zrobiła coś dla siebie. Przestała żyć w zakłamaniu.
Kobieta
bardzo wierząca, klęczy przed obrazem modli się
o nawrócenie... a
sama swoje dziecko odtrąciła, bo nie jest takie jak ona, bo ma inne
zdanie, bo wyłamało się z ramek, bo uwolniło się z kajdan
nieszczęśliwego małżeństwa.
Kobieta
modli się prosi dobrego Boga o pomoc dla kogo? Skoro sama porzuciła
swoją córkę w potrzebie, nie była
z nią, przy niej w najtrudniejszych chwilach, nie uznała
jej prawd, choć o nich wiedziała, ba nawet sama o nich nieraz
mówiła.... ale przecież tylko mówiła...
To jak ma się do tego jej wiara w Boga, w jej prośby, modlitwy? Nie uwierzyła przecież własnemu dziecku...
a ono prosiło łzami zalewając, że wiele już
wycierpiało
i dłużej już nie może... bo umiera.... A ona nie uwierzyła, czy zwyczajnie nie chciała uwierzyć?
i dłużej już nie może... bo umiera.... A ona nie uwierzyła, czy zwyczajnie nie chciała uwierzyć?
Ta
kobieta zarzeka się w imię Matki Przenajświętszej, że jest dobrą
matką, że ona chciała dobrze. Po czym dzwoniąc po całej rodzinie
szukała usprawiedliwienia, zrozumienia, oczerniając coraz mocniej
swoje dziecko opowieściami, jak to córkę szatan opętał, jak to
zatraciła się w zło...
Piorun...
Piorun uderzył...
Przerwij już swoje modlitwy kobieto!
Piorun...
Piorun uderzył z twoich kobieto ust!
Został popiół miłości i
na zawsze stracona wiara w matczyne serce, które kocha ponad
wszystko i nigdy się nie wyrzeka swojego dziecka....
Ten blog posiada dużo informacji na ciekawe tematy
OdpowiedzUsuńDziękuję za pozostawienie swoich odczuć :))
OdpowiedzUsuń